Przez to nie będziesz chciała być matką.

By Żaneta Gy. - 13:40

Macierzyństwo jakie jest - każdy widzi. I ten, kto jest szczęśliwym posiadaczem potomka, i ten, który tylko stoi z boku i obserwuje. Na temat macierzyństwa każdy ma coś do powiedzenia i (niestety) każdemu się wydaje, że to właśnie on wie najlepiej.


Wkoło mnie coraz więcej mam. Mama Dominika, mama Anita, niedługo mama Sara. Moja mama, mama mojej mamy, mama mojego taty. Przyszłe mamy - mama Angelika, mama Klaudia, Natalia i Kasia. Ja sama mama i na ulicy też mijają mnie mamy. 
Rety! Są nas tłumy, tysiące! A wydaje się, że nadal tak mało znaczymy dla świata...

Bycie matką jest naturalne, odwieczne. Taka nasza rola, nas, kobiet. Nosimy dzieci pod swoimi sercami, rodzimy je, opiekujemy się, wychowujemy. Dajemy z siebie naprawdę wiele, zaczynając od wystawienia swojego ciała na ogromy wysiłek związany z ciążą, porodem, a kończąc na obolałych od noszeniach rękach i zszarganych nerwach, gdy dziecko zbyt długo nie wraca do domu.

Myślę sobie czasami, gdyby jakiś facet poświęcił się w ten sposób - oddał swoje ciało komuś innemu, zmienił całe swoje życie, robił tak wiele tak drugiego człowieka, pewnie zostałby okrzyknięty bohaterem. Nagrano by o nim film, a telewizja i gazety prześcigałyby się z wywiadami i artykułami na jego temat. 
Tyle, że on tak naprawdę nie dokonałby niczego, co dawałoby mu prawo do uznania tego mężczyzny za nadczłowieka. 

Kobiety robią to od tysiącleci.

Mało kto pisze o matkach w gazetach. Nad tytułami filmowymi trzeba się głębiej zastanowić. Wszystkim wydaje się, że tak już jest, że tak świat zachowuje równowagę. 
Nieliczni pamiętają, że miło dostrzec tą matkę, podziękować jej, powiedzieć, że robi fajną robotę. Niebawem Dzień Matki, więc wszystkim się przypomni. Że trzeba kupić kwiaty, czekoladki, wpaść na kawę. Odhaczone? Można poczekać do kolejnego roku z takimi gestami.

W międzyczasie ludzie stoją z boku i komentują. Bo przecież każdy ma oczy i widzi. Podnosi palec i wytyka. "Zimno temu dziecku". "Pewnie chce jeść". "Musisz go bardziej pilnować, bo ma siniaki". "To robisz źle, tamto też". "To dziecko jest całe brudne"...

Zaczyna się już na etapie ciąży, gdy kobieta chodzi z maluchem w brzuchu i cieszy ją każdy kopniak. Uśmiech schodzi z twarzy, gdy słyszy dookoła: "Musisz o siebie dbać. Nie możesz tyle chodzić. Nie możesz ćwiczyć jogi. Musisz jeść warzywa i owoce. Nie możesz sobie pozwalać na tyle słodyczy, bo będziesz gruba"... I tak dalej. Bo przecież ona nie wie, że od jej zdrowia zależy zdrowie rozwijającego się dziecka.

Później jest tylko lepiej. 

U młodej mamy miło wytyka się błędy, bo jest ich mnóstwo. 
Źle założona pieluszka, odparzona pupa, brak czapeczki (nawet w lecie), brak kocyka, za długie karmienie piersią, za mało mleka, noszenie dziecka, płacz bez powodu... Zazwyczaj wszystko, co robi młoda mama można byłoby poprawić. Powiedzieć jej, że jest źle, niedobrze, do zmiany. Przecież skąd ona ma wiedzieć, jak się zajmować dzieckiem? To nic, że spędza z nim 90% dnia, nic że to ona je przewija, karmi, obserwuje jego rozwój. Ktoś, kto pojawia się w ich życiu na chwilę, na pewno wie lepiej.

Gdy maluch zaczyna się przemieszczać i stałe pokarmy można jeszcze więcej. Można się przyczepić dosłownie wszystkiego.
Dlaczego to dziecko jeszcze nie śpi samo? Dlaczego dajesz mu takie duże kawałki jedzenia? Dlaczego ono jeszcze nie siedzi? Dlaczego nie uczysz go chodzić? Dlaczego go nie pilnujesz? Musisz mu dawać łyżeczką, na siłę, bo ono musi coś jeść! Musisz zacząć go odstawiać, bo cię pogryzie! Musisz go pilnować, bo sobie coś zrobi, jak będzie chodziło po pokoju! Musisz, musisz, musisz!
Na tym etapie okazuje się, że rozwój dziecka idzie w złym kierunku. Na pewno nic z niego nie będzie, bo ma kiepską matkę. 

Dziecko biega, chodzi, je samodzielnie, mówi co chce i nie boi się świata. Jest prawdziwe i zachowuje się tak, jak... No właśnie, wychowałaś je, czy nie? Spokojnie, nie musisz się nad tym zastanawiać, bo na pewno w niedalekiej przyszłości ktoś cię uświadomi. Że dziecko nie radzi sobie ze złością, nie umie przegrywać, odzywa się niepytane, koślawo chodzi... Tyle, że dowiesz się o tym  na samym końcu, od koleżanki koleżanki, bo obgadają to za twoimi plecami.

Łatwo jest komentować i - może się wydawać - dobrze radzić, kiedy widzi się dziecko przez trzy godziny. To dobry czas na odwiedziny i kawę. Łatwo jest komentować, kiedy samemu nie walczy się pół nocy z ząbkującym dzieckiem. Gdy nie spędza się całego swojego dnia na podłodze zajmując malucha zabawkami. Kiedy jedyną chwilą na odpoczynek jest moment, gdy siedzisz w fotelu z dzieckiem przy piersi i je karmisz. Łatwo jest komentować, gdy ma się swoje życie, do którego się wraca. Do buszowania na Facebooku bez płaczu dziecka w tle. Do picia ciepłej kawy, spokojnego gotowania obiadu. Do kładzenia się w łóżku o stałej porze i przesypianiu nocy.

Bycie matką to bohaterstwo. Wierzcie lub nie.
To praca na etat całodobowy. Praca na pełnych obrotach, czasami bez przerw nawet na siku.

Pola niebawem kończy dziesięć miesięcy. 
W tym czasie dane mi było odczuć, że chyba niezbyt idzie mi to bycie matką, bo ona wciąż nie zasypia sama, ciągle jej głównym pokarmem jest mleko i na pewno niedługo sobie coś zrobi, bo nie pilnuję jej na tyle dobrze, by nie miała żadnego siniaka na czole. 
Trochę to smutne, że nikt w tym czasie ani razu nie powiedział mi, że świetnie sobie radzę. Albo jakiś inny banał, który nic nie kosztuje, a wiele daje.

Nie będę tu nawoływała do tego, by zacząć mnie komplementować. 
Nie będę naciskała, by docenić swoje matki nie tylko od święta. 
Nie będę grozić palcem, ani pouczać. 

Mam na tyle dystansu, że odcinam się od tego, pozwalam tej myśli ulecieć.

Zostawiam ten wpis wam, bo na pewno macie w kwestii bycia mamą coś do powiedzenia.

Udanego Dnia Matki.

  • Share:

Podobne posty

0 komentarze