O tym, co robią swoim dzieciom matki, które uważają je za brzydkie.

By Żaneta Gy. - 23:35

Telewizja śniadaniowa, a w niej rozmowa telefoniczną z matką, która urodziła rude dziecko. Rude, rozumiecie? Jak sama mówi, rude to wredne, fałszywe. Rude to złe. Dramat jednym słowem.

Matka Anna od Rudego Dziecka*


Niejedna mama przeżyła szok widząc swoje upragnione dziecko tuż po narodzinach. Pomarszczone, opuchnięte, do tego ubrudzone mazią i krwią. Bardziej przypomina Potterowego Zgredka niż ślicznego, różowiutkiego bobasa w okładek magazynów dla mam.

Wspomniana przeze mnie matka urodziła rude dziecko. Ona blondynka, on szatyn, skąd ten kolor? Po prababci, o której jej matka opowiadała, że była bardzo piękną i pewną siebie kobietą. Chociaż była ruda. Można? Można.

Matka Anna od Rudego Dziecka* uraczyła nas jeszcze historią o wizycie u koleżanki, na której nie wiedziała, czy zdjąć swojemu potomkowi czapeczkę. Zaryzykowała i usłyszała, że "masakra", ale niech się nie martwi, bo "najwyżej będzie obcinany na krótko". Tuż przy skórze, żeby nawet nie było widać cebulek rudych kłaczków. Co odpowiedziała ta wspaniała matka? Pokiwała ze wstydem głową, obiecała że tak będzie robić, a drogę do domu "przepłakała".

Po tym reportażu nawet prowadzący nie wiedzieli co powiedzieć. 


Co się dzieje z Rudym Dzieckiem*, 
gdy jest małe

Przez pierwsze sześć lat tworzymy poczucie bezpieczeństwa naszych dzieci. Nie bez znaczenia jest tutaj noszenie, przytulanie i reagowanie na płacz najmniejszych maluchów. Niemowlęta na samym początku swej życiowej drogi odbierają z zewnątrz przede wszystkim dotyk. Później dopiero słyszą, widzą. Ten dobry i ten zły. Niemowlę płacze, gdy czegoś potrzebuje, a reakcja rodzica jest w tym momencie niezmiernie istotna. To, czy reaguje on na krzyk i łzy uczy dziecko, że jego wołanie o pomoc ma sens. Nosząc i tuląc niemowlę pokazujesz mu, że ma on siłę sprawczą i wpływ na to, by zmienić swój dyskomfort.

Oczywiście dzieje się tak, jeśli rodzic reaguje. Czytałam kiedyś, że w sierocińcach dzieci nie płaczą. Dlaczego? Ano dlatego, że nie ma tam nikogo, kto na te łzy reagowałby za każdym razem. Więc małe sierotki przestają płakać. 

Rodzi się maluszek takiej Matce Annie i już ma pod górkę. Z ust tej samej kobiety, która powinna być dla niego ostoją i pomocą, usłyszy być może kiedyś, że jest brzydkie. Najpierw czuje to w dotyku. Później ten mały, skądinąd rudy człowieczek zaczyna obserwować. Próbuje zrozumieć, dlaczego mama nie każe ściągać mu czapki na placu zabaw? Dlaczego nie pokazuje wszystkim jego zdjęć, a chętnie szczebiocze nad zdjęciami dzieci koleżanek? Dlaczego mama przestaje się uśmiechać, kiedy kogoś spotykają i ten ktoś patrzy na niego?

Przychodzi moment, że maluch słyszy o sobie "rudzielec", "Bóg mnie skarał takim dzieckiem" i hit - "ja nie wiem, po kim to dziecko jest - na pewno nie po mnie!". I przychodzi moment, że to dziecko rozumie każde słowo.

Wyobraźcie sobie teraz, jak buduje się wspomniane poczucie bezpieczeństwa i dodatkowo samoocena takiego brzdąca:
-wie, że jest inne, różni się od spotykanych dzieci;
-mama przez niego płacze, choć nic złego nie zrobił;
-musi się chować, ukrywać, bo mama tak chce;
-inne dzieci są lepsze od niego;
-chce być dla mamy jak najlepszy, by je chwaliła i stara się ile może, ale mama i tak jest smutna lub tego nie widzi.

Podsumowując - niezadowolenie z wyglądu dziecka matki przekłada się na jego traktowanie, nawet jeśli ta próbuje to zakamuflować. Prędzej czy później, maluch domyśli się (dowie), o co chodzi. Będzie się czuło najgorszym dzieckiem na świecie, bez zrozumienia i znalezienia odpowiedzi na pytanie "dlaczego?". A najgorsze - będzie musiało z tym żyć i próbować jakoś sobie poradzić z emocjami i uczuciami przy każdym kolejnym poniżeniu (co mu się nie będzie udawało, bo przecież tego nie umie: osobiście sama nie zawsze radzę sobie z emocjami, a co dopiero kilkuletnie dziecko).


Co się dzieje z Rudym Dzieckiem* w szkole

W swojej pracy nie tylko wykonuję swój zawód. Nie ograniczam się tylko do nauczenia dzieci nowego materiału, ani wpojenia im kolejnych zasad wychowania. Wielokrotnie podczas przerw siedzę i obserwuję swoich uczniów na tyle subtelnie, by tego nie zauważyli. Nie robię tego, bo jestem wścibska. Chcę ich poznać, bo dzieci nie potrafią nazwać wszystkiego. Mało które potrafi odpowiednio rozpoznać uczucia, a co dopiero powiedzieć o nich. Po emocjach poznaję charaktery.
Obserwuję i w trakcie kilku lat mojej pedagogicznej pracy widziałam wiele dzieci Matki Anny z Rudym Dzieckiem*. 

Dzieciaki, które od małego mają powtarzane, że wyglądają nie tak, jak powinny, nie mają żadnego poczucia własnej wartości. Ich samoocena jest bliska zeru, a poczucie bezpieczeństwa, jakim powinno im dać rodzice, po prostu nie istnieje. 

Po czym poznać Rude Dziecko* od Matki Anny:
- nigdy nie zgłasza się na ochotnika, by coś przynieść, gdzieś iść itp.;
- w przedstawieniach chce grać te najmniej istotne role, np. drzewa;
- na forum mówi bardzo cicho albo wcale, wywołane do odpowiedzi nie wie, gdzie podziać oczy, denerwuje się;
- biegnie do domu, gdy mama przychodzi (nawet jeśli świetnie się bawi, wstaje i idzie bez gadania);
- jest przerażone, kiedy słyszy, że nauczyciel chce porozmawiać z mamą po lekcjach (nawet jeśli chce je pochwalić);
- często boli je brzuch, kiedy robimy coś wspólnie (a nie oszukujmy się - edukacja wczesnoszkolna powinna polegać na poznawaniu przez zabawę, doświadczaniu, nie na ślęczeniu nad ćwiczeniami), zwykle na tle nerwowym;
- nie radzi sobie ze stresem;
- nie ma kolegów (albo tylko jednego, najczęściej też "odmieńca"), staje zawsze z boku;
- do grupy jest wybierany jako ostatni, bo nikt nie zna jego wartości;
- nigdy w siebie nie wierzy;
- łatwo wchodzi w rolę szkolnego popychadła (wyniesione z domu);
- nie ma w nim dziecinnej radości, trudno mu się cieszyć z małych rzeczy.

Przy czym ostatnia konsekwencja jest nagminna w dzisiejszych szkołach i wcale nie pojawia się tylko u uczniów z niską samooceną. Dzisiejsze dzieci nie potrafią skakać z radości, cieszyć się szaleńczo, tak po dziecinnemu. Zostawiają sobie miejsce na niedowierzanie, jakby bały się być uśmiechnięte z obawy, że to szybko minie. Ale to temat na osobny post!

Kończąc dumkę zwracam się do ciebie Matko Anno, jeśli to kiedykolwiek przeczytasz: wstydź się! Wstydź się za danie sobie prawa do spieprzenia życia swojemu dziecku.
Teraz to twój czas na spuszczenie głowy, samozbiczowanie się i wysłanie na dożywotnie kolonie do kamieniołomów. Egzamin z macierzyństwa oblany.
A pozostali, którzy to czytacie - pogróźcie owym Matkom palcem!

Nie psujmy życia dzieciom. Sobie owszem, bo jako dorośli damy sobie radę, by to co popsute, naprawić. Dzieci oszczędzajcie! 
To od nas zależy ich start w życie.

Wasza Korespondentka




P.S. Psychologowie twierdzą, że takie zachowanie rodziców (ocenianie swojego dziecka w negatywach i traktowanie go jak "chodzące gorsze geny") wynika z braków w akceptacji samego siebie, więc zalecenie jest proste: pokochaj siebie (pozdro, Qczaj!), a nie obarczaj swoimi żalami innych. Szczególnie małych, bezbronnych, dziecięcych istot. Myśleć, przewidywać - to nie boli.

*rude, z zezem, wadą zgryzu, piegowate i z wszystkimi innymi "wadami", których w swoich dzieciach doszukują się (oczywiście piękne i idealne) matki

  • Share:

Podobne posty

0 komentarze