Dobry plan na tegoroczne święta Bożego Narodzenia.

By Żaneta Gy. - 19:51

Atencja - jak podaje słownik języka polskiego: szczególny szacunek, względy okazywane komuś. Czy naprawdę jest ona potrzebna w dzisiejszych czasach i dlaczego święta są potrzebne?

ZAINTERESOWANIE TEMATEM
Początki każdej znajomości są cudowne. Poznawanie się, okazywanie zainteresowania każdą błahostką związaną z konkretną osobą urastają czasami do rangi życiowej misji, zdobywania Mount Everestu. Z czasem zapał mija, wydaje nam się, że już wszystko o sobie wiemy, że już znamy się jak łyse konie. Wiele osób wychodzi z założenia, że skoro jest się z kimś x lat, to nie sposób się nie znać i rzeczywiście - w wielu przypadkach tak właśnie jest. Życie jednak lubi zaskakiwać i - nie oszukujmy się - wiele rzeczy, które nas dotyka w jego trakcie wpływa na nasze zachowanie, charakter, zmienia nasze nawyki i pewność, że znamy kogoś na wylot zaczyna blednąć. Bo ludzie się zmieniają cały czas i rodzą się później takie historie gorzkich żalów, że on jest dziadem, a ona zachowuje się jak paskudna biczys.

Wracając do tych początków relacji. Ktoś nam się podoba, okazuje się, że z wzajemnością. Nastają złote czasy motyli w brzuchu i zwracania uwagi na drobne gesty jak podanie płaszcza czy muśnięcie dłonią w kinie. Uwaga i skupienie skierowane są na tą jedną, jedyną osobę, która zaczyna nas fascynować. Chcemy ją odkrywać jak zagadkę, poznać jej wszelkie tajemnice. 

Ludzie,w których budzą się uczucia, mają czas na długie rozmowy, nie bolą ich palce od pisania wiadomości i zadają sobie milion pytań, by poznać się jak najlepiej. Pamiętasz te wzniosłe czasy? Gdy dźwięk telefonu przewracał świat do góry nogami? Gdy nie oceniało się drugiej osoby tak od razu, po prostu poznawało się wady przez różowe okulary.
-Ach, przeklina, ale da się znieść. 
-Ma krzywe zęby, ale za to jak oczy się jej śmieją... 

Na początku okazujemy sobie szacunek, słuchamy siebie nawzajem, pozwalamy sobie mówić, wyrażać opinie. Nie kłócimy się, pytamy o swoje samopoczucie, kupujemy witaminę C przy katarze z nosa i po raz setny słuchamy o tym, jak sąsiadka z naprzeciwka lubi nie sprzątać po swoim psie. Jednym słowem - jesteśmy dla siebie dobrzy. 

No ale później?

MIJA CZAS...
Tygodnie, miesiące, lata. Myślimy, że już się znamy. Nie pytamy o wszystko, rozmowy zaczynają ograniczać się do tego, co wydarzyło się w pracy, ile rachunków jest w tym miesiącu, czy dziecko odrobiło lekcje. Dobrze, jeśli życie nie mija nam na kłótniach. Mało kogo już interesuje, jaki smak czekolady ona lubi najbardziej i skąd wzięła się blizna na jego kolanie. 

Zaczyna się epoka rozmów o niczym, o tym co niby ważne. Koniec z zainteresowaniem, snucie wspólnych marzeń też jest coraz rzadsze. Giniemy w codzienności bez skupiania się na uczuciach. Przyzwyczajamy się do bylejakości naszego związku. Jesteśmy ze sobą, mamy dzieci, dom, psa, samochód, kredyt. Raz w roku jeździmy na wakacje, święta spędzamy z dziadkami, a pieniędzy ciągle zarabiamy za mało. Ciepłe i pełne czaru rozmowy z początków znajomości wydają się snem, bo przecież teraz mamy na głowie tyle ważnych rzeczy...

I czasem coś pęka. Okazuje się, że już nie potrafimy rozmawiać o niczym innym. Spoglądanie sobie prosto w oczy staje się stratą czasu, na randki chodzimy tylko po to, by mieć złudzenie spędzania razem czasu i pielęgnowania swojego związku. Idziemy na kolację, jemy, gadamy o pracy, szkole, dzieciach. Wracamy do domu i zakładamy papcie codzienności bez pytania się, czy kolacja smakowała. 

KIEPSKO, CORAZ GORZEJ...
Najgorsze są przepychanki słowne. Kiedy już myślimy, że się świetnie znamy i nie uważamy na to, co mówimy i jak zostaniemy odebrani. Rozmowy, w których istotne staje się to, kto ma rację, kto wie lepiej. Moja racja jest mojsza niż twojsza. Rzucamy argumentami, by wydać się jak najlepiej obeznanymi w temacie i kładziemy nacisk, by wyszło na naszą korzyść. Spinamy się. 

Najgorszy jest brak posłuchu. Wiecie pewnie, że można słyszeć, co się do nas mówi i wcale się nie słuchać. Wpuszczać jednym uchem, drugim wypuszczać. Nie zatrzymywać słów w głowie tylko myśleć o swoich poglądach lub zupełnie się wyłączyć. Najczęściej siedzimy w telefonach, trochę słuchamy i kiwamy potakująco głową, że tak tak. Świadomość gdzieś dryfuje, ale dziś królem życia jest ten, kto do perfekcji opanował sztukę udawania zainteresowania. Szkoda, że przy tym nie pamiętamy jak babcia opowiadała o swojej młodości, jak mama między wierszami chciała nam powiedzieć, że bardzo tęskni, jak dziecko stara się wytłumaczyć, że nikt w szkole go nie lubi...

Najgorszy jest brak szacunku. Kiedy już myślimy, że się poznaliśmy wspaniale, tak iż potrafimy odgadnąć, co ktoś myśli, co zaraz zrobi. Dziwimy się później, wielce zaskoczeni, gdy postąpi inaczej, wbrew naszej opinii o nim. Najgorsze jest, gdy zaczynamy traktować się z góry. Gada pierdoły jak zwykle. I próbujemy pokazać, jak to ktoś jest gorszy, a my to same ochy i achy. Przedrzeźniamy, szydzimy, obśmiewamy. Mówimy, że ma się zamknąć, że nic nas to nie obchodzi. Nie szanujemy opinii, zdania drugiego człowieka, bo już go znamy, bo on jest tym pod nami.

NA SZCZĘŚCIE IDĄ ŚWIĘTA!
Przestajemy ze sobą rozmawiać. Koniec ze zwierzaniem się, mówieniem tego, co ma się na myśli. Rozmowy o uczuciach przestają istnieć, bo przecież po co, skoro i tak niczego one nie wnoszą? Trudy zagajania rozmowy wydają się żartem, kiedy ktoś nie słucha, wyśmiewa, narzuca swoje zdanie. Odechciewa się mówić, na co, po co...

I kształtuje się taka osoba, jedna, druga. Mała, poraniona. Rozczarowana do tego stopnia, że już obojętna. Pozamykana w sobie. Schowana gdzieś pod miotłą zwyczajności, nie mówiąca o swoich refleksjach. Takim zepchniętym ludziom wydaje się, że są gorsi, bo nikt nie okazuje im zainteresowania. A skoro nikt nie zwraca na nas uwagi, to może faktycznie nie ma na co się wychylać i przypominać o swoim istnieniu?

Szkoda tak babrać się w błocie, w które sami siebie rzucamy. Przestając okazywać sobie zainteresowanie i atencję stajemy się bierni i zupełnie przeźroczyści. Jesteśmy, bo istniejemy. Ale nie zawsze żyjemy. Czas ucieka nam przez palce, a my zdajemy się tego nie zauważać. Tak jak nie widzimy siebie, ludzi wokoło. 

Chyba przez to wielu z nas tak bardzo czeka na święta Bożego Narodzenia. Na spotkania z najbliższymi, obdarowywanie się, na zwolnienie tempa. Zróbmy sobie najlepszy prezent na święta: obdarzmy się atencją, poświęćmy komuś swoją uwagę bez przymusu. Z czystej ciekawości. A nuż odkryjemy w sobie coś nowego? ;-) 

* * *

Upss.... Do świąt jeszcze długa droga? To zacznijmy zwalniać teraz, interesować się bardziej, aż dojdziemy do takiej wprawy, że zacznie się nam żyć z sobą naprawdę dobrze. Przecież święta 
mogą być cały czas. :-)




  • Share:

Podobne posty

0 komentarze