Jak ułożyć dzień z niemowlakiem, by znaleźć czas dla siebie?

By Żaneta Gy. - 10:30

Dziecko zmienia wszystko. Naprawdę! I pomyśleć, że głupia myślałam, iż w ciąży mam pod górkę. Zgaga, bóle kręgosłupa, mdłości... To maleńki przedsmak tego, co czeka nas po porodzie.




RUTYNOWO?


Gdy nosiłam jeszcze Polę w brzuchu, denerwowały mnie komentarze "Odpoczywaj, bo później nie będziesz mogła". Szczególnie w drugim i trzecim trymestrze, gdy miałam dużo sił . Chciałam już urodzić, mieć dziecko w rękach i pozbyć się raz na długi czas ciążowych dolegliwości. Teraz przypominam to sobie i żałuję, że nie słuchałam. Sterta książek leży i pokrywa się kurzem, a ja w wolnym czasie próbuję choć obejrzeć coś w tv. By się skupić na literkach - brakuje mi czasem sił. Więc się odmóżdżam wtedy, gdy mogę. Gdy dom jest dość ogarnięty, obiad zrobiony, gdy po prostu w końcu mogę. W syfie i głodna siedzieć nie lubię.

Przed porodem czytałam wiele publikacji na temat tego, by dziecko wcisnąć w rutynę codziennego życia. Ono poczuje się pewniejsze, gdy będzie wiedziało co po sobie następuje, a i mi ulży w życiu. Jest to logiczne - kiedy wiem, że o 15.00 będę miała podany obiad, wtedy nie denerwuje mnie delikatne uczucie głodu o 14. To samo tyczy się oczekiwań co do innych ludzi: jeśli wiem, że Artur wraca o 16.30 do domu, to spokojnie czekam do tej pory. Wkurzam się dopiero, gdy 16.30 daleko w przeszłości, a jego nadal nie ma.
Jednak ja kto w prawdziwym świecie bywa, teoria teorią, bo u mnie jak rutyny nie było, tak nie ma. Choć naprawdę próbuję. A tu nic się nie zapowiada, by wkrótce miała wejść w moją codzienność.

CZY W KOŃCU ZNAJDĘ CZAS?


Ok. Może trochę dramatyzuję.
Są momenty, które wyglądają podobnie. Godziny odpowiadające tym z dnia wczorajszego, gdy coś się powtarza. Pola na przykład przesypia prawie całe noce. Gdy ma dobry czas, zasypia ok. 22 i śpi do 6 rano. Dziękuję jej za to każdego poranka. Ranki zresztą też ma całkiem miłe. Śpi sobie po śniadaniu, pozwala mi się obudzić, a później robi się bardziej aktywna.
Nie zawsze, ale często.

Nadal mamy na tapecie kolki. Raz mniejsze, raz większe. Zaparcia, marudzenie. Do tego doszła wysypka, która wygląda na skazę białkową. Od dzisiaj mam absolutny zakaz spożywania mleka i nabiału. Absolutnie nie nie nie, aby sprawdzić, czy to paskudztwo zejdzie z jej buzi. Bo nie zamierzam rzucić karmienia piersią. Poza tym, już teraz słysząc krzyk nie do okiełznania, obiecuję jej i sobie, że nie tknę białka mleka już nigdy więcej! Jeśli faktycznie jest to przyczyną ;-)

A wracając do tematu. Jak pomiędzy karmieniem, zmianą pieluchy i zajmowaniem się domem (tak, jestem kurą domową, bo nie lubię syfu obok siebie) znaleźć czas na złapanie oddechu?

1. Złap tą słynną rutynę.
Podejrzewam, że maluchy całkiem zdrowe, którym nie dolegają kolki itp. pozwolą sobie na wejście w rytm dnia dużo wcześniej niż moja płaczka. Dużo o tym pisze Tracy Hogg w książce "Język niemowląt". Niestety, nie doczytałam jeszcze sposobu, jak to zrobić i nie wiem na czym polega owa rutyna. Odsyłam do lektury, a może którejś Mamie instynktownie udało się to samo z siebie?

2. Wykorzystaj Tatę.
Niech czuje ten ojciec, że jest współwinny, że też chciał dziecka. Niech przyjmie to na klatę, bo skoro potrafił zrobić, to zająć się też da radę.
Osobiście pozwalam sobie nawet na wyjścia do sklepu. Artur zostaje z Polą i choć zawsze, gdy wracam, Pola drze się w niebogłosy, a on jest zziajany i upocony, daje radę. Zaciska zęby i stara się nią zająć. Zresztą tak trzeba, bo jak inaczej złapie kontakt z własnym dzieckiem? Nie wydaje mi się, by chciał być dla niej obcym dziadem, więc musi starać się o tą więź. Niestety, tatusie mają pod tym względem gorzej niż mamy, ale to wyzwanie dla nich. Dla nas były brzuchy.

3. Wykorzystaj Babcię.
Niech Babcia czuje, że ma wnuczkę/wnuka. Wiele z nich zajmie się z radością i chęcią. To samo tyczy się dziadków, więc bez krępacji! Pod warunkiem, że jesteś pewna, iż dziecko przeżyje. ;-) Jednak należy mieć na uwadze, że Babcie są z innej szkoły i często stosują takie techniki pielęgnacyjno-wychowawcze, które w życiu by Ci do głowy nie przyszło. Proponuję więc najpierw zbadać teren, by zaoszczędzić sobie nerwów, i może niepotrzebnych kłótni.

4. Spraw, by Twój czas był czasem dziecka.
Chciałabyś pobiegać? Bierz wózek i zasuwaj. Poczytać? Czytaj na głos, na dobranoc. Gdy zacznie pojmować, omijaj akapity erotyczne ;-) Chcesz pomalować się, ugotować coś? Spraw sobie cudo techniki, w którym/na którym bobas będzie mógł bezpiecznie siedzieć lub leżeć i działaj. Pamiętaj, że podłoga też jest fajna, gdy położysz na niej jakąś matę. Miej malucha na oku, ale rób to, czego potrzebujesz. Nie musisz cały czas mieć go w ramionach, szczególnie gdy śpi lub po prostu czuwa i obserwuje świat.

5. Śpi? No to jedziesz z koksem!
Postaraj się zauważyć, kiedy maluch śpi (każdy z nas ma biologiczny zegar i sam, podświadomie reguluje swoje czynności życiowe). Sprawdź, zawsze sprawdź, czy jest bezpieczne. Czy przekręcając się na bok nie spadnie z łóżka albo czy pies go nie zje. Zerkaj na to kochane, śpiące ciałko, nie budź go, naucz się chodzić na palcach i zrób coś dla siebie. Łatwizna!

Myślałam, że śpi; myślałam, że zdążę...
Z ręką na sercu przyznaję, że wolnego czasu mam mało. Są dni, gdy nie mogę ruszyć się do łazienki bez trzymania wrzeszczącej Poli na rękach. Są  też takie dni, gdy jestem w stanie posprzątać pół chałupy. Nie wiem, jak każdego dnia znaleźć czas dla siebie, ale wiem na pewno, że organizacja dnia z zegarkiem w ręku jest niemożliwa. U Poli podejrzewa się skazę białkową, boli brzuszek, ulewa, często niespokojnie płacze. Tego nie da się przewidzieć. Czy będzie mnie potrzebowała, gdy zacznę gotować obiad? Czy może wtedy, gdy akurat będę prasować? Wszelkie plany idą w łeb, czysty spontan.

Wychodzi ze mnie teraz, jak bardzo lubię planować i chcieć mieć kontrolę nad czasem. Chciałabym poukładać sobie dni, by znaleźć tą rutynę, nie denerwować się nieoczekiwanymi zmianami zamierzeń, które wcześniej robiłam.
Nic z tego. Żyj chwilą nabiera zupełnie nowego znaczenia.

Uroki, ach uroki... ;-)


  • Share:

Podobne posty

0 komentarze