Wyzwania Matki Polki - ogarnięcie.

By Żaneta Gy. - 21:32

Stając się mamą w życiu nie myślałam o tym, jakie faktycznie będą tego konsekwencje. Owszem, wiedziałam, że muszę się w jakiś sposób przekwalifikować (tu fajny post), zmienić tryb życia i ogólne postrzeganie siebie. Jednak to, co zaczęło się dziać w moim życiu, przeszło moje wszelkie oczekiwania...



Pamiętam pierwsze godziny z Polą obok siebie. Leżała taka malutka i bezbronna. Otwierała oczy, zaciskała pięści, wydobywała różne dźwięki... Patrzyłam na nią i wiedziałam, że oto spadła na mnie ogromna odpowiedzialność. Ode mnie zaczęło zależeć czyjeś życie, w sensie dosłownym.

Pierwsze tygodnie upłynęły nam na poznawaniu siebie, wdrażaniu nowych nawyków, karmień, przewijań. Dzień po dniu uczyłyśmy się swoich możliwości, a ja coraz sprawniej radziłam sobie z maleńkimi ubrankami, ekspresowej zmianie pieluchy czy wytrwaniu podczas kolejnego wieczoru upływającym pod znakiem Kolki. 

Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam to wszystko ogarniać z palcem w nosie. Popełniam jeszcze błędy, na miano Perfekcyjnej Matki Roku pewnie nie mam co liczyć, ale Polka ma się świetnie, rozwija się prawidłowo i (na moje oko) jest szczęśliwym dzieckiem.

Tu mogłabym sobie pogratulować, otworzyć butelkę szampana (wiśniowego, bezalko) i położyć się bykiem na kanapie, gdyby nie ogarnianie innych życiowych aspektów, co wygląda różnie...

Powołam się na Internety, bo to najprościej. Wchodząc na pierwszy lepszy profil parentingowy zajmujący się pokazywaniem życia swojej rodziny, widzi się zazwyczaj podobny obrazek: uśmiechnięta mama, w makijażu, uczesana. Obok uśmiechnięte dziecko, ubrane jak w niedzielę, uczesane, bawiące się spokojnie. W tle czysty pies, odkurzony dom, pomyte gary, wytarte kurze i żywcem wyjęty obrazek z folderu IKEA. W dwóch słowach: Fantastyczny i "Niewymuszony" Ogar. Wszystko jest tak, jak być powinno dla gapiów wpadających na chwilę.

Fakt, są matki wrzucające swoje zdjęcia bez makijażu, rozczochrane, w dresie. Na rękach płaczące dziecko, a za plecami sterta ubrań, syf na dywanie, spleśniały obiad. W dużej mierze to ich ciężka harówka - pokazywanie prawdziwego oblicza macierzyństwa, bez spiny, życie w nieOgarze.
Jednak umówmy się - nie tego chce ówczesny widz.

Nawet jeśli nie zależy nam na nabijaniu serduszek i followersów, my - Matki Polki - czujemy odgórną presję, by nasz dom, nasze dzieci i my same, istniały w przestrzeni publicznej mimo wszystko w Ogarnięciu. Bo zawsze ktoś patrzy! Czy to mama, teściowa, koleżanki, sąsiadki... Nieważne! Ciśnienie czuje się w powietrzu, a ściany nie mają uszu, tylko gałki oczne porozstawiane w każdym kącie.

Współczesne Matki Polki... Możemy spać 4 godziny dziennie, słaniać się na nogach wstając z łóżka, pić hektolitry kawy i podtrzymywać powieki zapałkami, a jednak wypadałoby uśmiechać się i być zadowoloną z życia. Dom chociaż mógłby wyglądać na ogarnięty, obiad powinien być przygotowany od podstaw, bo przecież zdrowie najważniejsze, a dziecko bez ataków szałów ma bawić się w swoim kąciku. Zorganizowanym oczywiście według wszelkich zaleceń pedagogów i według Montessori.

Wpadający z wizytą mogą mówić, że przecież mamy prawo odpocząć, niewyglądać, nasz dom - nasz problem ponoć, ale uśmiechy często znikają po zamknięciu drzwi, a kiedy sąsiadka sąsiadki spyta, jak tam sobie radzicie... To przecież się nie okłamie, bo jak? Albo inaczej! Owszem, pochwalimy, chociaż napomknięcie o kawie w brudnym kubku jest takie kuszące...

Nie znam rady na to ciśnienie. Powtarzanie sobie w kółko, że nie interesuje mnie opinia innych nie zawsze pomaga. Nie sposób nie widzieć zdegustowanych spojrzeń rzucanych mimochodem na zakurzone półki czy sterty walających się ubrań...
Głęboki oddech, pierś do przodu i trzeba żyć dalej. Dziecku miotłę w rękę jak tylko zacznie chodzić, mężowi skarpety pod poduszkę (a nuż nauczy się odnosić do kosza na brudy?), a psa... Jakoś przeżyć. i poczekać, aż dzieciaki wyjdą z domu. Może przyjdzie mi zatęsknić za NieOgarem? W końcu życie lubi płatać figle...

  • Share:

Podobne posty

0 komentarze