Wyznania mięsożercy.

By Żaneta Gy. - 15:51

Żyjemy w czasach mody. Mody na Pokemony, mody na sport i zdrowie, mody na bycie piękną i zadbaną. Mody na bycie przy kasie i wydawanie jej, mody na selfie i mody na świetne jedzenie. Najlepiej takie, którego nie można znaleźć w sklepach i całkowicie eko lub wege.

Trudno jest się oprzeć panującej modzie, podczas gdy wszędzie jej pełno. Ludzie biegają i zaczyna gryźć Cię sumienie, że siedzisz na kanapie i gryziesz chipsy. Znajomi chwalą się ilością zdobytych Pokemonów - instalujesz aplikację. Dziewczyna, na której bardzo Ci zależy jest wegetarianką - Ty też się stajesz. A na boku, w łóżku pod kołdrą szybko zjadasz kiełbaskę.

Na marginesie: szkoda, że nie mody na czytanie. Może niektórym nalałoby się trochę oliwy do głów.

CO JA NA TO?

Przyznaję, szał na bycie eko i wege daje do myślenia. Wystarczy wejść w jeden link przekierowujący do strony buczącej o śmieciowym żarciu, jego wpływie na organizm, itp., itd., i już zapala się światełko. Może faktycznie coś w tym jest?

Owszem, zdarza mi się zwracać większą uwagę niż dotychczas na to, co jem. Czytam etykiety jogurtów, staram się unikać syropu glukozowo - fruktozowego. Jem więcej owoców (codziennie), staram się pić więcej wody.

Jem mało warzyw. I know it!!! Nie jestem na tyle naiwna, by sądzić, że surówka do obiadu lub plasterki pomidora na kanapce, to stanowczo za mało.

Warzywa są zdrowe, poprawiają w organizmie człowieka funkcjonowanie wszystkiego.

Można mnie spytać: to dlaczego nic z tym nie robisz, tylko brzęczysz się użalasz??


Źródło: https://pixabay.com/pl/warzywa-pomidory-papryka-czosnek-1212825/


BYCIE WEGE - TRUDNA SPRAWA

Mój Przyszły Mąż jest typowym facetem. Warzywa dla niego mogłyby nie istnieć. Obiad bez mięsa raz w tygodniu, jaki staram się zrobić, jest jego małym dramatem, który znosi przez wzgląd na mnie.

Biję się jednak w pierś. Nie zrzucam winy na niego, nie, nie! Podziwiam ludzi, dla których cierpienie zwierząt, faszerowanie ich chemią lub inne powody, są wystarczającymi powodami na eliminację mięsa z diety. Ja wiem, mam świadomość tych samych powodów, jednak czasem oprzeć się nie mogę. Czuję, że nie potrzebuję jedzenia mięsa, jednak kiedy przygotowuję coś dla Artura, trudno mi nie zjeść. Chyba, że mi coś nie wyjdzie ;-)
Udaje mi się nie jeść szynek. Nie smakują mi. Żylaste, wyglądające jak papier, często bez zapachu. Niestety, nie wiem, gdzie w Kaliszu można dostać dobrą szynkę, a nie mam takiego parcia, by szukać w każdym możliwym mięsnym. To, co oferują nam w sklepach jako szynkę, w rzeczywistości koło szynki nawet nie leżało. Jest progres.

Trafiłam ostatnio na pewien filmik. Musicie go obejrzeć!
(dzięki temu zrozumiecie moje dalsze dumania)



Chyba daje do myślenia?

Oglądam go po raz drugi i jednego jestem pewna:
-już nie chcę zasmakować jagnięciny. Cielęciny też.

To jest jakieś małe, biedne stworzonko. Czyjeś zwierzęce dziecko. Gdybym mieszkała w kraju kanibalów, wolałabym, żeby mnie pożarto zamiast mojego dziecka. Owce pewnie też by wolały. Poza tym od razu przed oczami staje mi moja psina, mająca miesiąc, u mnie na kolanach, ledwo człapiąca prosto po mieszkaniu. Nie można jeść szczeniaczków i małych zwierzątek. W każdym razie ja nie chcę.
Koniny też nie zjem. Te zwierzęta wydają mi się inne, jakby z obcego wymiaru. Są symboliczne i zbyt majestatyczne. Dla mnie.

Swoją drogą, my, ludzie, dziwni jesteśmy.
Tacy się wielcy sobie wydajemy, a w rzeczywistości coś tu jest nie tak z naszą wielkością.
Umiemy prześcigać się w osiągnięciach, chwalić najnowszymi cudami techniki, odkryciami. Uznajemy się za lepszych od zwierząt, bo myślimy.

MYŚLIMY??

Nawet nie chce mi się wymieniać sytuacji, kiedy człowieczeństwo do człowieczeństwa nie jest podobne. Kiedy nie chce się wierzyć, że człowiek może z całym swym rozwiniętym mózgiem, dostępem do świetnych, dobrych informacji, kieruje się w życiu po prostu głupotą.

Kosmici faktycznie gdyby to zobaczyli, to zawołaliby o pomstę do nieba. Lub raczej Wszechświata.
Niszcząc siebie, niszczymy świat. Tylko ciężko mieć to ciągle na uwadze, skoro w naszym otoczeniu nie dzieje się nic niepokojącego. Nie widzimy wielu rzeczy, celowo są przed nami skrywane. Trudno wybrać dobrą drogę, podczas gdy jesteśmy zalewani wszechobecnym chłamem i kłamstwem.

Świadomość jest chyba jednak ważniejsza. Jest zbyt wiele treści pokroju zamieszczonego przeze mnie filmiku, by je zignorować. Pilnujmy się. Dla siebie samych.

A NA KONIEC...

Lubicie maca? Też lubię. Zastanawiam się, kiedy zacznę od niego świecić.

ZOBACZ, CO DZIEJE SIĘ Z HAMBOSZCZAKIEM PO 137 DNIACH!

Super, co nie?

Wiem, że nie stanę się wegetarianką w 100%, ale mam zamiar coś w swojej diecie zmienić. Jakieś rady dla początkujących? Może Wy też macie podobne dylematy lub wręcz przeciwnie? Piszcie!

Życzę Wam czegoś zdrowego dzisiejszego dnia.
Żanet.

  • Share:

Podobne posty

0 komentarze