Efekt Black Friday.

By Żaneta Gy. - 15:26

Przypomina mi się scena z "Króla Lwa", kiedy to hieny pogoniły stado antylop, po to, by zbiegając ze wzgórza zabiły Mufasę. Biegły przed siebie, nie wiadomo po co, taranowały siebie i wszystko wokół. Szał Black Friday nie był dla mnie niczym innym.



MÓJ BLACK FRIDAY

Black Friday, któy powoli przychodzi do nas Zachodu, jest niczym innym, jak walką o największy kęs. W rozumowaniu jedynie materialnym. Im więcej chwycisz, im więcej uda Ci się złapać i dobiec z tym do kasy, tym Twoje morale powinny być większe.
Tak to widzę. Wydaje się nawet, że nazwa ma raczej oznaczać czarny dzień dla ludzkości, jako tej myślącej i nie dającej się nabrać w łatwy sposób części ekosystemu.

Czy poszłam na wyprzedaże? Nie, grzałam się pod kocem.
Czy kupiłam cokolwiek, choćby przez Internet? Nie, niczego mi nie trzeba, więc zupełnie pominęłam sprawę.

Czy coś stało się z tego powodu?
Otóż nie. Nie wzbogaciłam się o kolejną rzecz, ale też niczego mi nie ubyło. Równowaga zachowana.

Jest taki myk, taka mała złośliwość, o której mało kto wie.
Idą święta, a za nimi w ogonie ciągną się wyprzedaże, świąteczne promocje i okazje, które "MUSISZ MIEĆ!". Kuszą nas korzyściami, wmawiają, że nie damy sobie bez nich rady.

Okazuje się jednak, o czym piszą Internety, że większość z nich jest zwyczajnym oszustwem.
Nie zwracamy uwagi na to, że czasem sklepy specjalnie podnoszą ceny swoich produktów, by później nałożyć na nie jak "największą" promocję. W efekcie wiele sklepów często na "wyprzedażach" korzysta.
Co więcej - wykorzystując nadchodzące święta i podsuwając pomysły na prezent, sklepy może i obniżają cenę jednego produktu, a po cichu podnoszą drugiego. W związku z tym, nawet jeśli uda nam się zaoszczędzić na jogurcie, to wydamy więcej na masło.

Równowaga w przyrodzie zachowana.

Co nie zmienia faktu, że kolorowe tablice z napisami: "SALE", "WYPRZEDAŻ MIESIĄCA" czy "OKAZJA ŻYCIA", cieszą oko i mimowolnie obracają nasze ciała w swoim kierunku.

JAK ZACHOWAĆ ZIMNĄ KREW?

Po pierwsze: SCHOWAJ KARTĘ DO SZUFLADY.
Idź na zakupy z prawdziwymi pieniędzmi. Obiecuję,że gdy zobaczysz, iż z całej stówki została marna dyszka, odechce Ci się kupowania rzeczy, które są ładne i pachnące, ale w tym momencie zbędne.

Po drugie: NAJEDZ SIĘ DO SYTA.
Wybierając na zakupy spożywcze wystrzegaj się bycia głodnym. Sprawi to, że ślinka nie poleci na widok ciastek lub zapach pączka w cukierni. Zrób też wcześniej listę z zakupami i patrz tylko na nią. Możesz to potraktować jako sztafetę. Biegnij tylko na te półki, na których znajduje się to, czego potrzebujesz. Na inne nie zwracaj uwagi. Nie wąchaj, nie obserwuj. Określ sobie cel i tego się trzymaj.

Po trzecie: ZRÓB GENERALNY PRZEGLĄD.
Kupujesz kolejną koszulę, choć w szafie zalega ich mały stos? A może dodatkowy T-shirt, który spocznie na dnie półki, bo i tak nosisz tylko swoje ulubione?
Ach, znam to.

Walczę z sobą, by nie iść do sklepu i kupić sobie czegoś nowego (bo przecież DAWNO SOBIE CZEGOŚ NIE KUPIŁAM) każdego dnia. Zawsze gdy już chodzi mi to po głowie, otwieram szafę i widzę ubrania, w których nie chodzę. Smutne sukienki, zapomniane żakiety... Żal we mnie nad nimi wzbiera i zakupowa chęć mija.

Black Friday i wyprzedaże są niczym innym, jak kupowaniem "na zapas" dodatkowego stosu. Napędzający tłum, taranujący Cię w przejściu dodatkowo budzi adrenalinę, by jak najszybciej dostać się do stoiska z butami i po prostu je schwytać! Nieważne, że to nie Twój rozmiar, nieważne że w sumie masz już trzynaście par trampek w domu... To nic, że Twój telewizor jest sprawny i posłuży kolejne pięć lat, w końcu ma za mało cali...?

Ojj! Strzeż się.

Ostateczna rada:

Ogarnij wzrokiem to, co masz. Przemyśl dokładnie, co jest Ci jeszcze konieczne do życia. I dopiero wtedy idź na zakupy. A nadmiar kasy odłóż na wakacje.

DO ŚMIECHU

A teraz kilka anegdotek z życia o zakupach, które zawsze wywołują uśmiech na mojej twarzy!


  • Nie jestem z miasta, nie nie. Pochodzę z pewnej wsi niedaleko Jarocina. Kilka lat temu miało tam miejsce wielkie wydarzenie - otwierano pierwszy market samoobsługowy "Dino". Dzień ten był wielkim dniem, ponieważ tego jeszcze nie było. Co więcej - na dzień otwarcia zaplanowano promocje (jakżeby inaczej) i rozdawanie balonów. Oczywiście, nikt z naszej rodziny nie wybrał się na tą akcję, ale nic to, bo jeszcze przed południem zjawiła się znajoma Mamy, która zdała całą relację. Sklep miał być otwarty za godzinę. Przed sklepem już około trzydzieści osób. Pięć minut przed - pięćdziesiąt osób. Wyobraźcie sobie godzinę otwarcia: wszyscy wbiegali do środka, taranując każdego. W środku zabrakło koszyków, ale nie miało to znaczenia. Z całego grona może piętnaście osób zrobiło faktycznie zakupy. Pozostali wyszli z balonami. A znajoma mojej Mamy wyszła z brakiem guzika przy płaszczu: "Gorzej niż za komuny, mówię ci!".
  • Mam znajomą z czasów szkolnych, która uwielbiała robić zakupy w lumpeksach. Do tego stopnia, że każdego poniedziałku opuszczała lekcje polskiego na rzecz stania w kolejce przed otwarciem sklepu. W środku: tłum, wyszarpywanie ciuchów, zabieranie wszystkiego, co rzucało się w oczy, choć nie było rozmiaru lub było zniszczone. I tak pewnego dnia:
"Zobacz, widzisz ten sweter?? Życie bym przez niego straciła! Wzięłam go z wieszaka, a tu podchodzi jakieś babsko i mi go wyrywa! To ja jej wyrywam, rozumiesz to? I mówię: to mój sweter! A ona: nie! mój! Myślałam, że jej... (cenzura)! I umówiłyśmy się, że idziemy do przymierzalni i jak na mnie nie będzie pasował, to dam jej. I jak myślisz, co zrobiłam?? Przymierzyłam, ale nawet jakby nie pasował, to i tak bym go kupiła, a temu babsku nie dała!"

:-)

Źródło: google.pl po wpisaniu "Black Friday fights".
Czy to nie bawi? :-D

Zdrowia w wydawaniu pieniędzy Wam życzę :-)
Bo podobno jutro Cyber Monday?

Miłej niedzielki!

  • Share:

Podobne posty

3 komentarze