Mam dla Was małą anegdotkę z czasów, gdy wesoło kroczyłam sobie po korytarzach uczelni i kiedy to moim największym zmartwieniem była duża kolejka w punkcie ksero, a potrzebowałam notatek na wczoraj. Studia... Te moje były naprawdę fajne.
Na dniach doszłam do wniosku, że dom ma się tylko jeden. No, chyba że później wchodzi w grę ten wybudowany przez nas, ale nie mam takiego doświadczenia, nie dorobiłam się jeszcze, nie wiem. Dziś wpis sentymentalny.
Słyszymy, że kiedy w domu pojawi się dziecko, świat obraca się do góry nogami. Zmienia się całe życie. I tak jak tatusiowie mają szansę żyć jak przed zmajstrowaniem brzdąca, tak my - mamy - musimy się totalnie PRZEKWALIFIKOWAĆ.
Podobno dzieci są samodzielne z natury. To tylko my - rodzice przeszkadzamy im działać samemu, bo chcemy pomóc, wyręczyć... A czy powinno się pomagać zasnąć niemowlętom?
Za mną kolejny wieczór, kiedy nie obejrzałam nowego odcinka "Azja Express". Właściwie to kolejny wieczór, gdy nie obejrzałam niczego w tv po godz. 21. I nie przewróciłam ani jednej kartki książki. Jak zwykle spędziłam go z Polą w sypialni, bujając się na boki, w górę, dół i nucąc kołysanki. Za mną kolejny wieczór, kiedy co pół godziny zaciskałam zęby, by z nerwów nie rzucić Małej na łóżeczko i nie zamknąć za sobą drzwi zostawiając ją rozryczaną.
Brzmi okrutnie, prawda?
Pewnie niejednemu napływa teraz do głowy fala hejtu wobec mojej osoby, ale hola hola! Zapuśćmy się głębiej w tą sytuację.
ZASYPIANIE WG TRACY HOGG
Który rodzic nie kocha swojego niemowlaczka i który równie mocno nie chciałby, aby w końcu pojawił się w jego życiu ŚWIĘTY SPOKÓJ po godz. 20? Który rodzic nie chciałby wtedy zlec przed telewizorem lub z książką w ręku, w błogiej ciszy, z ciepłą herbatą w ręku, zamiast ostatkiem sił kołysać dziecko i nakłaniać je do snu? Każdy.
Ja również! Nie jestem wyjątkiem. Pola niebawem skończy trzy miesiące swojego małego życia, a mi co rusz w ręce wpadają artykuły o tym, jak powinna się rozwijać, co powinna umieć, czego mogę już ją uczyć. Między innymi przeczytałam ostatnio, że już najwyższy czas na naukę samodzielnego zasypiania.
Pomyślałam: O, super! Wreszcie będę miała wieczór dla siebie, no bo to jest TEN MOMENT! Pola jest bystrzacha, więc na pewno pójdzie gładko - dumałam.
Myślałam tak tym bardziej, że niektóre znajome chwaliły się, jakoby ich dzieci w wieku Poli położone w łóżeczku już same słodko zasypiały, bez zbędnego bujania i noszenia. Bo jak się za długo buja, to się dziecko przyzwyczai!
Więc do roboty! Przeszperałam Internet i znalazłam ją: pozycję numer jeden wg niektórych mam. Książkę, która uratowała je przed katastrofą poświęcania swojego cennego czasu dziecku po godzinie 20. Mowa tu o "Języku niemowląt" Tracy Hogg.
Rozdział o zasypianiu przeczytałam jednym tchem i, cholera, uwierzyłam tej kobiecie. Tak to z laikami bywa, a szczególnie jeśli chodzi o laików szukających złotych rad.
Streszczę Wam pokrótce o co chodzi, a jeśli chcecie poczytać rozkład jej "rad" na czynniki pierwsze, odsyłam do Magdy Komsty, z którą zgadzam się w każdym słownie dotyczącym tej książki.
Otóż Tracy Hogg jest zasłużoną położną, czym bardzo chwali się na początku książki. Mówi o sobie "zaklinaczka dzieci". Później zachwala wymyślony przez siebie Łatwy Plan, który polega na wprowadzeniu harmonogramu w życie swoje i niemowlaka (ba, zaleca go już przy noworodkach!). Wiecie, rutyna! Te same godziny karmień, snu, kąpieli... Wszystko najlepiej w odstępach 3-godzinnych, w kolejności: karmienie-aktywność dziecka-sen. Ma to zagwarantować sukces.
W rozdziale o zasypianiu dowiadujemy się, jak to czynić, by udało się już po dwóch dniach. Otóż. Maluch zaczyna ziewać - znaczy, że senny. Bierzemy go szybko w obroty, co by nie zdążył płakać ze zmęczenia, bo wtedy kaplica, pozamiatane! Bierzemy go na ręce, szyszami do ucha (robimy szszszsz...), klepiemy po pupce bądź pleckach i już wdzięczny maluch powinien spać śliniąc się po pas. Nie? Nie daje rady? Ale na pewno jest uspokojony! Wtedy szybciutko go odkładamy i dajemy mu szansę zasnąć samodzielnie, bo przecież na pewno będzie umiał. Ojj, płacze? To raz jeszcze: uspokajamy, bez rozbudzania i odkładamy. Do skutku! Hogg chwali się, że z jednym ciężkim przypadkiem walczyła trochę dłużej niż ustawa przewiduje, ale za 128 razem się udało. Dziewczynka zasnęła. Co miała począć ta mała istota. Hoggowa ją złamała.
Jeśli chcecie poczytać więcej o poczynaniach tej kobiety, znów odsyłam do Magdy Komsty.
Co ja zrobiłam z tą wiedzą? Oczywiście jako początkująca mamuśka, pragnąca pomóc mojemu dziecku w rozwoju, uwierzyłam, że maluch od początku swojego życia ma w świadomości zakodowane jak zasypiać samodzielnie, trzeba mu tylko pomóc sobie to uzmysłowić. Nie umiałam jednak słuchać płaczu Poli i tak, jeśli to zakichane szyszanie nie pomagało, kołysałam ile wlezie. Zresztą robię to do tej pory. Do tego przytulam, nucę kołysanki. Odkładam kiedy wiem, że śpi.
TE WAŻNE TRZY MIESIĄCE
Najważniejsze są pierwsze tygodnia życia dziecka. Rozwój wszelkich układów w organizmie, budowanie odporności, powolne poznawanie świata. W trzecim miesiącu mijają nieszczęsne kolki, które, UWAGA!, prawdopodobnie nie są spowodowane wyłącznie niedojrzałym układem pokarmowym, ale przede wszystkim nerwowym. Maluch w ten sposób reaguje na odebrane bodźce - im więcej ich za dnia, tym trudniej mu zasnąć i kolejny wieczór mamy z głowy. Mnie też brzuch boli z nerwów.
Istnieje nawet teoria czwartego trymestru, następnych trzech miesięcy życia dziecka, które w zupełności powinno się mu poświęcić. Tulić, głaskać, nosić, oswajać ze światem. Pisała o tym ostatnio Malwina z Bakusiowo.pl. Czwarty trymestr to czas na adaptację dzidziusia.
Szkoda, że ta wiedza przyszła do mnie dopiero teraz, po małym zachłyśnięciu się tą szaloną Tracy Hogg. Ale nic straconego.
Nie mam już wyrzutów sumienia, nie uciekam wzrokiem, kiedy ktoś mówi mi, że niepotrzebnie przyzwyczajam Polę do noszenia. Na dowód: bywają wieczory, kiedy dziecko moje drące się jak zwykle gardzi ramionami matki i uspokaja się w leżaczku. Samo! Bez moich ramion, tada!
Ten post zaczęłam pisać tydzień temu. Podczas jednego z tragicznych wieczorów, gdy Pola nie dawała się uśpić, zostawiłam ją i zamknęłam się w łazience. Odpaliłam Internety, poczytałam Magdę i biegiem poleciałam po Polę biorąc ją z rąk Artura. Poszłyśmy do salonu, zasiadła w leżaczku, uśmiechnięta od ucha do ucha. Obejrzałam w spokoju pół godziny filmu, a na znak ziewania Gwiazdy poszłyśmy do sypialni. Zasnęła po trzech bujnięciach, mocnym przytulaniu i dała się odłożyć za pierwszym razem. Co ty na to, pani Hogg?
To był ostatni wieczór, kiedy próbowałam uśpić Polę wtedy, gdy JA tego chciałam. Teraz pomagam jej zasnąć i uspokoić się, gdy tego potrzebuje, gdy widzę, że ma dość dnia. I to właśnie działa.
Jeśli machacie właśnie głową z dezaprobatą, bo przecież niepotrzebnie przyzwyczajam do noszenia, to na koniec powiem wam tak: będę to robić, bo to fajne. Bo ona już nigdy w życiu nie będzie taka mała i bezbronna, bo potrzebuje mnie w tym właśnie momencie. Bo to jest taki czas dla nas, na budowanie jeszcze silniejszej więzi. I chociażbym miała ręce do ziemi, to będę sobie bujać to moje dziecko malutkie, kochane. Wąchać jej dziecięcą skórę i patrzeć w te ufne oczy.
Bo to jest nasz czas, jak u Lady Gugu, pod której postem mogę podpisać się rękoma i nogami. Za dwa-trzy lata sama napiszę podobny tekst. Będę wtedy super szczęśliwą mamą z super szczęśliwym dzieckiem. Zaręczam!
Jeśli chcecie poczytać więcej o poczynaniach tej kobiety, znów odsyłam do Magdy Komsty.
Co ja zrobiłam z tą wiedzą? Oczywiście jako początkująca mamuśka, pragnąca pomóc mojemu dziecku w rozwoju, uwierzyłam, że maluch od początku swojego życia ma w świadomości zakodowane jak zasypiać samodzielnie, trzeba mu tylko pomóc sobie to uzmysłowić. Nie umiałam jednak słuchać płaczu Poli i tak, jeśli to zakichane szyszanie nie pomagało, kołysałam ile wlezie. Zresztą robię to do tej pory. Do tego przytulam, nucę kołysanki. Odkładam kiedy wiem, że śpi.
TE WAŻNE TRZY MIESIĄCE
Najważniejsze są pierwsze tygodnia życia dziecka. Rozwój wszelkich układów w organizmie, budowanie odporności, powolne poznawanie świata. W trzecim miesiącu mijają nieszczęsne kolki, które, UWAGA!, prawdopodobnie nie są spowodowane wyłącznie niedojrzałym układem pokarmowym, ale przede wszystkim nerwowym. Maluch w ten sposób reaguje na odebrane bodźce - im więcej ich za dnia, tym trudniej mu zasnąć i kolejny wieczór mamy z głowy. Mnie też brzuch boli z nerwów.
Istnieje nawet teoria czwartego trymestru, następnych trzech miesięcy życia dziecka, które w zupełności powinno się mu poświęcić. Tulić, głaskać, nosić, oswajać ze światem. Pisała o tym ostatnio Malwina z Bakusiowo.pl. Czwarty trymestr to czas na adaptację dzidziusia.
Szkoda, że ta wiedza przyszła do mnie dopiero teraz, po małym zachłyśnięciu się tą szaloną Tracy Hogg. Ale nic straconego.
Nie mam już wyrzutów sumienia, nie uciekam wzrokiem, kiedy ktoś mówi mi, że niepotrzebnie przyzwyczajam Polę do noszenia. Na dowód: bywają wieczory, kiedy dziecko moje drące się jak zwykle gardzi ramionami matki i uspokaja się w leżaczku. Samo! Bez moich ramion, tada!
* * *
Ten post zaczęłam pisać tydzień temu. Podczas jednego z tragicznych wieczorów, gdy Pola nie dawała się uśpić, zostawiłam ją i zamknęłam się w łazience. Odpaliłam Internety, poczytałam Magdę i biegiem poleciałam po Polę biorąc ją z rąk Artura. Poszłyśmy do salonu, zasiadła w leżaczku, uśmiechnięta od ucha do ucha. Obejrzałam w spokoju pół godziny filmu, a na znak ziewania Gwiazdy poszłyśmy do sypialni. Zasnęła po trzech bujnięciach, mocnym przytulaniu i dała się odłożyć za pierwszym razem. Co ty na to, pani Hogg?
To był ostatni wieczór, kiedy próbowałam uśpić Polę wtedy, gdy JA tego chciałam. Teraz pomagam jej zasnąć i uspokoić się, gdy tego potrzebuje, gdy widzę, że ma dość dnia. I to właśnie działa.
Jeśli machacie właśnie głową z dezaprobatą, bo przecież niepotrzebnie przyzwyczajam do noszenia, to na koniec powiem wam tak: będę to robić, bo to fajne. Bo ona już nigdy w życiu nie będzie taka mała i bezbronna, bo potrzebuje mnie w tym właśnie momencie. Bo to jest taki czas dla nas, na budowanie jeszcze silniejszej więzi. I chociażbym miała ręce do ziemi, to będę sobie bujać to moje dziecko malutkie, kochane. Wąchać jej dziecięcą skórę i patrzeć w te ufne oczy.
Bo to jest nasz czas, jak u Lady Gugu, pod której postem mogę podpisać się rękoma i nogami. Za dwa-trzy lata sama napiszę podobny tekst. Będę wtedy super szczęśliwą mamą z super szczęśliwym dzieckiem. Zaręczam!
U nas najlepiej działa bujanie "na Bednarka", z uginaniem kolan w stylu reggae dance.
A Wy? Jak się usypiacie? :)
Na ulicach wózków z dziećmi trochę mniej, w końcu pogoda robi się mało sprzyjająca. Deszcz skutecznie zatrzymuje ludzi w domach i choć znajdą się dzielne mamy wychodzące z podopiecznymi na spacer, ja do nich na pewno nie będę należeć...
Podobno nie szata zdobi człowieka, a człowiek szatę. Guzik prawda. Pierwsze wrażenie tworzymy na podstawie ubioru. Później zerkamy na twarz. Ewentualnie słuchamy, co człowiek ma do powiedzenia.
Czy wiecie, że kiedyś przy nadawaniu imion potomkom sugerowano się życzeniami odnośnie ich przyszłości? Imię miało być dla dziecka wróżbą, jakby przepowiednią. A teraz? Czym kierują się w tej kwestii rodzice?
Dziecko zmienia wszystko. Naprawdę! I pomyśleć, że głupia myślałam, iż w ciąży mam pod górkę. Zgaga, bóle kręgosłupa, mdłości... To maleńki przedsmak tego, co czeka nas po porodzie.
Czasami mam w głowie myśli, które skleiłyby bardzo ładnego posta. Takiego na milion lajków i tysiące udostępnień. Szybko jednak o nich zapominam, bo najczęściej zdarzają się przy karmieniu o 3 w nocy, kiedy walczę z opadającą głową...
Wakacje rozkręciły się na dobre. Fala upałów sprzyja wszystkim, którzy na urlopach wodnych: nad morzem, jeziorem, stawem. Dzieciaki mają frajdę, nastolatki opalają się ile wlezie, a mi załączyła się dumka z lat gimnazjalnych...
Godzinami czekałam, chodziłam, obserwowałam ktg i siłą sugestii próbowałam wywołać skurcze. Po niecałym tygodniu szpitalnych obserwacji ruszyło i Polka wreszcie pojawiła się na świecie. Myślałam, że oszaleję ze szczęścia.
Do terminu porodu całe 10 dni. To niesłychane, że pomimo skracającej się i miękkiej szyjki macicy, która teoretycznie może puścić w każdym momencie, nadal jestem w dwupaku. A może by tak... coś przyspieszyć?
Nie ukrywam, że ostatnimi czasy tematem, jaki mnie najbardziej pochłania są dzieci i macierzyństwo. W związku z tym notorycznie robię przegląd blogów parentingowych, mniej lub bardziej dobrych i siorbię sobie wiedzę. Jednak to, co ostatnio pojawia się na większości kont internetowych matek, przyprawia mnie o nerwy!
Każdy kolejny dzień zaczyna robić się wyzwaniem. Jutro rozpoczynamy 37 tydzień i choć termin porodu przewidziany jest na koniec lipca, doktor przygotował mnie na wcześniaka. A jak Ty możesz mi pomóc w ostatnich tygodniach?
Wychowałam się na wsi. Na ulicy, na której znajdowało się dziewięć domów, a zewsząd otaczały nas pola zbóż. Odludzie, cisza i spokój. Takie życie w końcu zaczęło wydawać mi się okrutnie nudne i zaczęłam marzyć o meldunku w mieście. Jak jest teraz?
Od trzech dni śnią mi się porody. Własne. Wczoraj nawet doszło do tego, że w sennej marze Pola była z nami, w domu i trzymałam ją na rękach. Chyba czas na przygotowanie torby i czekanie na odstąpienie wód.
Żegnaj maju, witaj czerwcu! Całe życie odbierałam czerwiec jako miesiąc dzieci; w końcu zaczyna się ich świętem. Czerwiec jest miesiącem oczekiwania na wakacje, obowiązki szkolne znikają, a pogoda sprzyja zabawom i lenistwu.
Nareszcie przyszło takie ciepło, że nie muszę sapać kilku minut nad zakładaniem skarpetek i wiązaniem sznurówek. Wiosna w pełni, a co za tym idzie: grille, Komunie, spacery i jedzenie na mieście. Tylko ile mi wolno?
Znam pewną kobietę, a nawet kilka kobiet, które kiedyś się pogubiły i trafiły na złą ścieżkę. Drogę czyjegoś życia. Zapomniały o swoim i zajęły się tymi obcymi. A teraz uważają je za własne.
Przyjmijmy, że pokoik
mamy już urządzony. Farba schnie, drewniane łóżeczko pachnie, a
wszystko ładnie wietrzy się i czeka na małego lokatora. W naszym
przypadku zostały końcowe niedoróbki, by wszystko było cacy, ale
zostawiam to Tatusiowi. Sama zabieram się za to, co drobniejsze.
Wiem wiem, wiosny nadal jakoś nie widać, ale nie zmienia to faktu, że niektórzy już myślą o nadchodzącym lecie. Im dłużej zimno, tym bardziej chce nam się ciepłego. I nie chodzi tu o koc lub herbatę z cytryną. Czy tylko ja marzę o tym, by w końcu pobyczyć się na plaży?
Skompletowanie wyprawki dla malucha przez młodą mamę nie jest zadaniem łatwym. Ulotki, aplikacje, wpisy i porady internetowe innych mam podają całe listy rzeczy, które należy kupić. Jak wybrać to, co najistotniejsze? Głowa mała!
Jak zbrzydzić do siebie wszystkie kobiety chodzące po Ziemi? Szybki poradnik!
By Żaneta Gy. - 12:47
Podobno od niedzieli ma już być ciepło, prawdziwie wiosennie. Świat pięknieje z każdym dniem, a kiedy dojdzie do +20 na termometrze, wszystkim zachce się kochać, wzdychać i szaleć z miłości. OK, nie wszystkim. Mam dla Was świetny poradnik, jak przypadkiem (nie) zdobyć czyjegoś serca tej wiosny! Ciekawi?
Czas biegnie niesłychanie. Mija mi kolejny tydzień z Bobo w brzuchu, ciało mi się zmienia, ale po świętach wracamy do codzienności sprzed. Co jeszcze u mnie?
Sonetów i pieśni wychwalających kobiety, powstały pewnie tysiące. Istoty zachwycające, niedostępne, delikatne i piękne, nie mogły przejść bez echa w życiu niejednego poety. Gdzie te czasy?
Jestem na etapie, w którym gadanie do siebie wcale nie oznacza, że nikt mnie nie słyszy. Właściwie powinnam kontrolować przekleństwa i najlepiej, by z ust płynął lukrowy potok słodkich słów. Bo w brzuchu mam szpiega.
Kilogramy na dodatnim. Ubrania jakby mniejsze. Wchodzenie po schodach wywołujące zadyszkę. A Tobie podoba się brzuch.
Choć wiosny jeszcze nie widać w pełni, to już już wszędzie trąbi się, że jej kalendarzowy czas nastał i kropka. Sayonara, zimo! Facebook i Intagram zalały zdjęcia dłoni z narysowaną prostą linią, ale czy o wiosnę tutaj chodzi?
Przez długi okres czasu wydawało mi się, że tkwi we mnie dusza samotnika. Za panny byłam wszędzie, imprezowałam, jednocześnie będąc przekonaną, że najbardziej lubię być sama z sobą. Uświadamiam sobie właśnie, jak bardzo się myliłam!
Połowa tygodnia za mną, a ja nadal nie mam kolejnego posta. Do dziś. Dam Wam znać co u mnie, a że jestem na półmetku ciąży i w dodatku mam dużo czasu na rozkminy, nadaję że...
Kiedyś, gdy popularne było jeszcze wysyłanie Walentynek, stawało się przed trudną decyzją. Co napisać? Jak kartka zostanie odebrana? Kupić prezent, czy się nie ośmieszać? O kochaniu z babskiego punktu widzenia.
Kocha się różnie. Czasami ogarnia szał namiętności, czasami patrzeć na siebie nie możemy i zachodzimy w głowę, co tak naprawdę mieliśmy w głowie wchodząc w związek z tą, a nie inną osobą. Bo chyba nie rozum...
Źródło: pixabay.com |
Rozciągnięty dres, koc, skarpety naciągnięte pod kolana. Oko bez kreski, cera jak po imprezie, a w rękach paczka chipsów. Oto ona. Matka Polka.
Na pewno już niejeden odrzucił wspomnienia tegorocznego Sylwestra do lamusa, ja jednak wracam. Dlatego, że był to taki Sylwek, jakiego w życiu nie miałam!
Zaczęło się! Słyszymy serduszko Fasolki, a na zdjęciach widać coraz więcej. Nowy Rok obfituje w nowości i zapowiadają się niezłe trzęsienia ziemi!