Bajka o upadaniu na dno.

By Żaneta Gy. - 23:56

Wiecie, na świecie są miliony wspaniałych cytatów, morałów, które motywują, podnoszą na duchu, zmieniają tor, którym idziemy. Trzeba je tylko znaleźć i podeprzeć na nich swoje serce.



W pewnym mieście mieszkała dziewczyna o imieniu Sonia. Nie wyróżniała się niczym szczególnym. Pracowała, zajmowała się domem, często odwiedzała rodziców. Zależało jej na tym, by być szczęśliwą. Każdego dnia wstawała wcześnie rano, brała wdech świeżego powietrza i uśmiechała się do siebie w lustrze. Idąc ulicą witała się z każdą mijaną osobą, a w pracy była sumienna i pracowita.

Każdy jej dzień wyglądał podobnie, ale to też ją uszczęśliwiało. Żyła tak wiele lat, aż trafił się ranek, kiedy Sonia nie wzięła głębokiego wdechu. Wstała jak zwykle, ale nawet nie spojrzała w lustro.

Tej nocy miała złe sny, które na nią wpłynęły. Przeraziły Sonię i odebrały jej radość życia. Idąc ulicą już z nikim się nie witała, a w pracy nie mogła się skupić i szef wkrótce zaczął na nią narzekać. Ludzie początkowo szeptali o niej za plecami, ale z czasem przestali się kryć z negatywnymi komentarzami.

Sonii było coraz bardziej przykro. Nie mogła dłużej żyć w tym miasteczku i pewnego dnia ruszyła przed siebie. Dotarła do brzegu morza, przed którym stanęła i uświadomiła sobie, że nie pamięta niczego z podróży, bo na nic nie zwracała uwagi udręczając się.

Skoczyła z klifu wprost w morską głębię. Nie widziała sensu, by próbować się ratować. Wydawało jej się, że to jedyne rozwiązanie. Czuła się tak nieszczęśliwa, niczego innego do siebie nie dopuszczała... Spadała coraz niżej kilka długich dni, aż w końcu dobiła do dna.

Ułożyła się na mule, a wkoło otaczała ją najpiękniejsza rafa koralowa świata. Jednak Sonia jej nie widziała. Zamknęła oczy i płakała. Była smutna i przygnębiona. Trwało to wiele dni, które zamieniły się w tygodnie, a te w miesiące.

Aż zdarzył się dzień, w którym Sonia otworzyła oczy. Pomyślała, że dobrze byłoby znów, jak dawniej, wziąć głęboki oddech poranka. Szybko jednak zorientowała się, że jest pod wodą. Dostrzegła piękne rafy i zachwyciła się ich kolorami. Pomyślała, że może jednak zostać na dnie morza na zawsze. Było jej dobrze i czuła się bezpieczna. Nie chciała wracać do świata, który z niej drwił.

Pomyślała jednak o swoich rodzicach i poczuła ogromną tęsknotę. Miała ochotę znów przywitać swoich znajomych i usłyszeć, że szef jest z niej zadowolony. Postanowiła odbić się od dna, choć bardzo bała się powrotu.

Jednak ten nie okazał się łatwy. Tkwiła w mule na tyle długo, że musiała włożyć dużo siły, by się z niego podnieść. Szarpała się i kopała, walczyła jak tylko mogła, aż w końcu poczuła, że ziemia nie oblepia już jej ciała.

Uśmiechnęła się do siebie. Teraz została przed nią tylko przeprawa przez morskie wody. Zaczęła płynąć. Przez wodną taflę dostrzegała promienie słońca i to w ich stronę zaczęła płynąć.

Droga była bardzo trudna. Spotkała piranie, które rozszarpały jej ubranie, była głodna i zmęczona. Po kilka dniach napadł na nią rekin i Sonia musiała wszystkie siły włożyć z ucieczkę. Broniła się i bardzo chciała być już na powierzchni. Nieraz wydawało jej się, że nie da rady, że nie ma już siły i chciała zawrócić. Na dnie było tak spokojnie... Wtedy zawsze wpatrywała się w promienie słońca i pomimo złych myśli płynęła dalej.

Trwało to wiele tygodni. Sonia była wyczerpana, ale wiedziała, jaki jest jej cel. Po długiej i wyczerpującej wędrówce udało się. Poczuła na sobie promienie słońca i ostatnim wysiłkiem odbiła swoje ciało w wodnym wirze. Przebiła się przez taflę morza i wzięła tak głęboki wdech, że na chwilę nie widziała zupełnie niczego. Poczuła, jak napływa do jej serca ogromne szczęście i radość, że oto się udało.

Ten jeden wdech sprawił, że poczuła, jakby urodziła się na nowo. Zaczęła się śmiać, głośno jak dziecko. Jej ciało przeszedł słodki dreszcz, a energia jakby powróciła.

Sonia wiedziała, że oto dokonała niemożliwego. Pokonała samą siebie, swoje zmęczenie i wątpliwości. Poczuła, że jest kimś innym, silniejszym.

Ten jeden wdech sprawił, że na nowo znalazła w sobie chęć do życia i przeżywania jak największej ilości doznań. Z łatwością dopłynęła do brzegu. Była przepełniona szczęściem i miłością do świata. Poczuła moc, jakiej nigdy w sobie nie widziała i zrobiła pierwszy krok, a później drugi. Kroki do nowego życia. Do walki o ponowne bycie szczęśliwą.

A morał z tego krótki i niektórym znany:
Nie ma takiego dna, od którego się nie odbijesz, a każde wyłowienie się z otchłani daje szansę na nowy wdech, nowy początek i nowe życie. 

Jeśli tylko chcesz...

Z przerwy między karmieniami pisała dla Państwa

  • Share:

Podobne posty

0 komentarze