Grzybowo - upragniony wyjazd.

By Żaneta Gy. - 13:56

Na wakacyjny wyjazd czekałam już dłuższy czas, bo aż... dwa lata! 
Najpierw składaliśmy grosz do grosza na ślub, drugiego roku będąc w ciąży toczyłam się ledwo i nie w głowie mi były wojaże. W tym roku w końcu, udało się!


CEL: MORZE!

Celowaliśmy w morze z naszymi planami. Pola niekoniecznie pisze się na siedzenie w nosidle czy chuście, potrzebuje powietrza i swobody, więc górskie wspinaczki skreśliliśmy. Dzięki życzliwości znajomego Artura mieliśmy na tydzień wynajęte mieszkanie w nowym zabudowaniu w Grzybowie. Czuliśmy się jak w domu, własna łazienka, kuchnia, salon i sypialnia. Artur, niepokorna dusza towarzystwa, żałował oczywiście, że nie ma z nami nikogo więcej, ale mi ten święty spokój zupełnie odpowiadał. 




Grzybowo jest małą wioską położoną kilka kilometrów od Kołobrzegu.
Droga z Kalisza - dla mnie tragiczna. Przy mojej chorobie lokomocyjnej większość drogi spałam na tylnym siedzeniu z Polą. Wioski, miasteczka, dziury i drogi na uboczu - nie, ja i mój żołądek tego nie lubimy.

Wioska jest naprawdę mała. Najdłuższa ulica ma długość porównywalną do naszej, kaliskiej ulicy, na której mieszkamy. Trafiliśmy przed sezonem wakacyjnym i to był strzał w dziesiątkę!

RODZINNIE

Leniwie mogliśmy spędzać każdy dzień, bez tłumów na plaży i rozwrzeszczanej młodzieży. Grzybowo w dużej mierze odwiedziły z nami rodziny takie jak my - rodzice i małe dziecko lub starsze państwo cieszące się szumem morza i spacerujące po brzegu morza. 



PLAŻA

Plażę od wioski oddzielają drzewa. Kilka metrów cienia, do którego uciekałam z Polą, gdy miała już dość słońca. Zielono, dziko, spokojnie. Do wejścia na plażę prowadzi nas małe molo, osłonięte przed morską bryzą. Na ławkach siedzą starsze osoby, uśmiechnięte, zapatrzone w horyzont. 



Miejsca na plaży było dla wszystkich. Weekend trochę bardziej zaludniony, w tygodniu - prawie pustki. Większość parawanów kryła ludzi przed gapiami, my pamiętaliśmy o nim raz. Lubimy widzieć plażę, morze, nie ukrywamy się za płachtami materiału.



Pola nie mogła wyjść z zachwytu przez cały czas. Piszczała na sam widok morskich fal, była absolutnie zszokowana piaskiem, który uciekał jej między palcami. Drobne ziarenka, odbijały promienie słońca, ale nie były nagrzane na tyle, by ranić stopy. Przyjemnie było spacerować, choć muszelek szukaliśmy na marne.



BAŁTYK

Co do morskich kąpieli - ja się nie odważyłam. Na pierwszy dotyk fal reagowałam ucieczką - woda była lodowata! Oczywiście Artur wszedł, choć wczoraj przyznał się, że faktycznie, brakowało mu tchu z zimna. Pola zaczepnie - chciała zanurzać stopy, by szybko uciekać, kiedy zbliżała się woda. Mówiłam już, że piszczała cały czas z radości?



Choć nie były to spektakularne wakacje, pewnie jeszcze tu wrócimy. Grzybowo dało nam szansę zwolnić, poleniuchować. Odpoczywaliśmy w domu i na plaży. Było tak, jakbyśmy mieszkali tam od zawsze, a nasze wyjścia na plażę były czymś zwyczajnym. 

Plażowaliśmy na początku tygodnia. Gdy pogoda się popsuła, zwiedzaliśmy Kołobrzeg, aktywnie. Ale o tym już w następnym poście. :)


  • Share:

Podobne posty

0 komentarze