Dumka o tym, jak doceniłam moją Mamę.

By Żaneta Gy. - 12:12

Na dniach doszłam do wniosku, że dom ma się tylko jeden. No, chyba że później wchodzi w grę ten wybudowany przez nas, ale nie mam takiego doświadczenia, nie dorobiłam się jeszcze, nie wiem. Dziś wpis sentymentalny.


Nie wiem, czy to za sprawą zbliżających się świąt, czy po prostu za długo już okupuję mury mieszkania najpierw przez  ciążę, a teraz macierzyński.
Zatęskniło mi się za domem. Tym najprawdziwszym, w którym przeżywałam radości, smutki, w którym dorastałam. Za domem, w którym znam każdy kąt. Choć już wiele się zmieniło od czasów, gdy w nim mieszkałam, bo remonty dały o sobie znać, to dalej jest to dom mojego dzieciństwa.

BABIE NIE DOGODZISZ
Mieszkam z Arturem... Hmm,chyba już cztery lata. W domu jego rodziców mamy duży metraż, osobne wejścia, mieszkanie urządzone pod siebie. Ale to nie jest to samo. 
Pomijając inne mury, inne ściany, główną różnicą między tymi domami jest to, że od (chyba) czterech lat mieszkam w mieście. Zawsze chciałam do miasta i stało się- jestem. Dumka o tym, co sądzę o życiu w mieście TUTAJ (klik!).

A teraz trochę chciałabym na wieś... Nasłuchałam się chyba Lipnickiej, na którą przypadkiem trafiłam ->


Teraz z okien widzę dachy innych domów. Kominy, z których ulatuje dym świadczący o tym, że robi się coraz chłodniej. Widzę duży ogród, chyba największy na osiedlu. W domu moich rodziców spoglądałam na pola, domy osadzone gdzieś w oddali.   Kiedyś ten krajobraz wydawał mi się najnudniejszym na świecie, bo nie dostrzegałam tego, że każdej nocy mogłam dostrzec gwiazdy na "czystym" niebie.

W moim domu rodzinnym... Najlepiej siedzi się przy kawie w kuchni. Sypialnia rodziców zawsze była tym chłodniejszym pomieszczeniem, do którego już po wejściu chce się ściszyć głos. W łazience jest najlepsze światło na robienie selfie. A schody niezmiennie skrzypią na tych samych stopniach. Wiem które, bo wracając nad ranem z imprez nauczyłam się je omijać, by nikt nie słyszał, o której wróciłam. ;-) Przede wszystkim: w domu jest Mama. Od zawsze.

MAMA, MAMUSIA, MATULA
Mówiąc ostatnio Arturowi o tym, że chciałabym mieć Mamę na wyciągnięcie ręki do pomocy, zasugerował kolejny raz, bym zwracała się do jego mamy, jeśli czegoś potrzebuję. Wiem, że mogę, jestem o tym zawsze zapewniana. Trudno mi jednak wytłumaczyć mu, że jego mama nie jest MOJĄ MAMĄ. Zawsze byłam indywidualistką i lubię wszystko robić samodzielnie. Moja potrzeba pomocy wynikała raczej z chęci poczucia się jeszcze raz jak dziecko, nad którym czuwa matka. Poda ciepły obiad, zrobi herbaty bez pytania czy chcę, nie pyta czy coś zrobić, bo wie, że tak i pierwsza zauważy, że bierze mnie przeziębienie. 

Moja Mama po urodzeniu trzeciego dziecka zrezygnowała z pracy zawodowej. Później pojawiło się kolejne maleństwo i ręce Mamy zapełniły się w zupełności pracą z naszą czwórką. Tata całymi dniami pracował, więc wszystko było na jej głowie - opieka nad dziećmi, dom, ogród, zakupy. Nasze życie stało się jej życiem i nigdy się na to nie skarżyła. A może kiedyś po cichu? Mamo, jak to jest? :-) 

WIDZĘ WIĘCEJ
Minął już czwarty miesiąc od kiedy sama zostałam mamą. Jestem świadoma tego, że zrobiłabym dla mojej córki wszystko, co w mojej mocy, by była szczęśliwa. Karmię piersią, choć czasami chce mi się płakać z bólu. Noszę i bujam, choć kręgosłup krzyczy, że mam przestać. Śpiewam kołysankę nawet gdy boli mnie gardło. Póki co staram się być przy niej, powoli oswajając ją ze światem. By łatwo udało jej się w nim odnaleźć bez mojej pomocy.

Aż dopadł mnie kryzys. Pewnie nie ostatni. Poczułam te 45 kilometrów dzielących mnie i moją Mamę i zatęskniłam za tym, co tak dobrze znałam i co mnie kształtowała przez lata mojego dzieciństwa. Za gotowym ciepłym obiadem, mamą pochyloną nad maszyną i robiącą przeróbki naszych ubrań, za świeżym chlebem dowiezionym pod nos przez piekarza (niby wieś, a taki luksus!), zapachem sypanej kawy i ciszą poranka na wsi. I za ludźmi w domu, hałasującym rodzeństwem i niespodziewanymi gośćmi, którzy pojawiali się znienacka, bo akurat przejeżdżali. 
Tęsknię za Mamą, która zawsze w tym domu była, gotowa wysłuchać, pogadać, pośmiać się. Niejednokrotnie pomóc, wyręczyć. Doceniam teraz, jak wiele dla nas robiła i nadal robi. Moja Mama, matka polka z krwi i kości. Nie do zastąpienia najfajniejsza Mama na świecie :-)

A Ty? Masz to szczęście mamy na wyciągnięcie ręki?
Wasza korespondentka, ZaduMama





  • Share:

Podobne posty

0 komentarze