Najmilsza.

By Żaneta Gy. - 22:55

Pola. Moja dziewczyna z coraz silniejszą osobowością. Patrzę na nią i każdego dnia uczę się jej coraz więcej. Pochłaniam ją i zachwycam taką brudną na buzi, zajętą zabawą, tonącą w jej własnych myślach i planach...


Dzień, cholera wie który, kwarantanny. Siedzę na łóżku, na którym znów zostawiłam porozrzucaną pościel. W sypialni, w której nie ma okna i panuje wieczna noc. Karmię Tolka i głaszcząc go po policzku słucham Poli z pokoju obok. Bawi się czymś, pewnie figurkami zwierząt i cichutko sobie śpiewa. Nuci po swojemu, delikatnie i słodko. Czeka na mnie.

Wspominam dzień, kiedy wróciłam ze szpitala z Tolkiem po jego narodzinach. Pola po tygodniu bez mamy, wystraszyła się mnie i początkowo nie chciała podejść. Popłakałyśmy się obie, a kiedy już przełamała się i wdrapała na moje kolana, nie chciała mnie już puścić. 

Tak jest do teraz. Najchętniej uczepiłaby się mnie jak rzep psiego ogona i tkwiła w moich ramionach dzień i noc. Bo ona, od kiedy jest Tolek, ciągle za mną tęskni. 

Od dziesięciu miesięcy jestem dzielona na pół, dla niej i dla niego. Bywa, że nie wyrabiam, nie ogarniam, bo nie umiem się rozdwoić. 

A chciałabym.

Czasem marzy mi się być w dwóch miejscach jednocześnie. Albo mieć kolejną parę rąk do zabawy. Oczy dookoła głowy. I parę w nogach, żeby chciało mi się biegać bawiąc się w berka czy chodzić kolejne kilometry nosząc Tolka niechcącego spać.

W takich chwilach siadam i czekam, aż zły moment przeminie. Aż jedno z moich dzieci pogodzi się z tym, że nie dam rady przy nim być, skoro jestem obok drugiego. Siedzę i smutnie dumam obserwując. 

Tolek jest dzieckiem niesłuchanie pogodnym, dużo się śmieje. W tydzień śmieje się tyle, co Pola przez rok swojego życia. Poznaje świat, jest wszędzie i interesuje się wszystkim. Z zaciekawieniem dłubie w ziemi, rozrzuca zabawki dookoła i wyrywa trawę zajmując się tym przez dłuższy czas. Później przypomina sobie o mnie i się przykleja, chce bliskości.

Pola wkracza na inny poziom. Gdy jest zajęta, robi to świadomie. Jej ruchy są coraz sprawniejsze, bardziej przemyślane. Gada do siebie, inscenizuje. Zaczyna malować określone rzeczy, z zamysłem, powoli przestaje bazgrać bez celu. 


Lubię ją taką skupioną, bo nie są to długie momenty. Zwykle rozprasza się, szybko zniechęca i potrzebuje zachęty, uwagi. Tolek nie ma jeszcze z tym problemu.
Zadziwia mnie, z jakim oddaniem i poświęceniem dzieci żyją tu i teraz. Zazdroszczę im.

Tolek jest ode mnie zależny. Czuje mój nastrój i często się do mnie dostraja. Pola ma już swoje własne samopoczucie. Przeżywa radości, żartuje sobie, ale też tupie nogą, krzyczy i płacze z bezsilności. Wykazuje pełną paletę uczuć, jakie owładają też mną i patrząc na to zastanawiam się, kiedy to przegapiłam?

Gdzie uciekł mi moment, w którym z maleństwa stała się małą dziewczynką? Taką dziewczynką, która jeszcze nie boi się wypowiedzieć swojego zdania, grymaszącą, wybrzydzającą, mówiącą czego chce i buntującą się. 

Teraz przyszedł czas, gdy muszę się pilnować. By nie krzyczeć, nie rugać, nie trzaskać drzwiami. Choć jej wszystkie złości, przeciwstawienia się potrafią doprowadzić do białej gorączki. Z tyłu głowy mam zawsze myśl, że to ja jestem dorosła, to ja muszę nad sobą panować i pokazać jej, jak radzić sobie z tymi wszystkimi mocnymi i obezwładniającymi emocjami. 

Nie widzę w niej niegrzecznego dziecka. Widzę dziewczynkę, która przeżywa wszystko całą sobą. Tak samo silnie jest szczęśliwa, jak i zrozpaczona. 

Widzę dziecko, które walczy o swoją pozycję w rodzinie, które nie chce czuć się pomijane i spychane na drugi tor. Co przy dwójce dzieci nie jest możliwe...

Widzę moją Polę, dzięki której uczyłam się podstaw macierzyństwa mającego wpływ na to, jaka jestem teraz. Moja córka, najmilsza i najważniejsza. 

Dobrze mi z nią. W złości i śmiechu, w tym ciągnącym się w nieskończoność czasie. 


 

  • Share:

Podobne posty

0 komentarze