Samodzielne zasypianie niemowlaka - mit czy hit?

By Żaneta Gy. - 20:39

Podobno dzieci są samodzielne z natury. To tylko my - rodzice przeszkadzamy im działać samemu, bo chcemy pomóc, wyręczyć... A czy powinno się pomagać zasnąć niemowlętom?

Za mną kolejny wieczór, kiedy nie obejrzałam nowego odcinka "Azja Express". Właściwie to kolejny wieczór, gdy nie obejrzałam niczego w tv po godz. 21. I nie przewróciłam ani jednej kartki książki. Jak zwykle spędziłam go z Polą w sypialni, bujając się na boki, w górę, dół i nucąc kołysanki. Za mną kolejny wieczór, kiedy co pół godziny zaciskałam zęby, by z nerwów nie rzucić Małej na łóżeczko i nie zamknąć za sobą drzwi zostawiając ją rozryczaną.

Brzmi okrutnie, prawda?

Pewnie niejednemu napływa teraz do głowy fala hejtu wobec mojej osoby, ale hola hola! Zapuśćmy się głębiej w tą sytuację.

ZASYPIANIE WG TRACY HOGG

Który rodzic nie kocha swojego niemowlaczka i który równie mocno nie chciałby, aby w końcu pojawił się w jego życiu ŚWIĘTY SPOKÓJ po godz. 20? Który rodzic nie chciałby wtedy zlec przed telewizorem lub z książką w ręku, w błogiej ciszy, z ciepłą herbatą w ręku, zamiast ostatkiem sił kołysać dziecko i nakłaniać je do snu? Każdy.

Ja również! Nie jestem wyjątkiem. Pola niebawem skończy trzy miesiące swojego małego życia, a mi co rusz w ręce wpadają artykuły o tym, jak powinna się rozwijać, co powinna umieć, czego mogę już ją uczyć. Między innymi przeczytałam ostatnio, że już najwyższy czas na naukę samodzielnego zasypiania.

Pomyślałam: O, super! Wreszcie będę miała wieczór dla siebie, no bo to jest TEN MOMENT! Pola jest bystrzacha, więc na pewno pójdzie gładko - dumałam.
Myślałam tak tym bardziej, że niektóre znajome chwaliły się, jakoby ich dzieci w wieku Poli  położone w łóżeczku już same słodko zasypiały, bez zbędnego bujania i noszenia. Bo jak się za długo buja, to się dziecko przyzwyczai! 
Więc do roboty! Przeszperałam Internet i znalazłam ją: pozycję numer jeden wg niektórych mam. Książkę, która uratowała je przed katastrofą poświęcania swojego cennego czasu dziecku po godzinie 20. Mowa tu o "Języku niemowląt" Tracy Hogg.

Rozdział o zasypianiu przeczytałam jednym tchem i, cholera, uwierzyłam tej kobiecie. Tak to z laikami bywa, a szczególnie jeśli chodzi o laików szukających złotych rad. 

Streszczę Wam pokrótce o co chodzi, a jeśli chcecie poczytać rozkład jej "rad" na czynniki pierwsze, odsyłam do Magdy Komsty, z którą zgadzam się w każdym słownie dotyczącym tej książki. 

Otóż Tracy Hogg jest zasłużoną położną, czym bardzo chwali się na początku książki. Mówi o sobie "zaklinaczka dzieci". Później zachwala wymyślony przez siebie Łatwy Plan, który polega na wprowadzeniu harmonogramu w życie swoje i niemowlaka (ba, zaleca go już przy noworodkach!). Wiecie, rutyna! Te same godziny karmień, snu, kąpieli... Wszystko najlepiej w odstępach 3-godzinnych, w kolejności: karmienie-aktywność dziecka-sen. Ma to zagwarantować sukces.
W rozdziale o zasypianiu dowiadujemy się, jak to czynić, by udało się już po dwóch dniach. Otóż. Maluch zaczyna ziewać - znaczy, że senny. Bierzemy go szybko w obroty, co by nie zdążył płakać ze zmęczenia, bo wtedy kaplica, pozamiatane! Bierzemy go na ręce, szyszami do ucha (robimy szszszsz...), klepiemy po pupce bądź pleckach i już wdzięczny maluch powinien spać śliniąc się po pas. Nie? Nie daje rady? Ale na pewno jest uspokojony! Wtedy szybciutko go odkładamy i dajemy mu szansę zasnąć samodzielnie, bo przecież na pewno będzie umiał. Ojj, płacze? To raz jeszcze: uspokajamy, bez rozbudzania i odkładamy. Do skutku! Hogg chwali się, że z jednym ciężkim przypadkiem walczyła trochę dłużej niż ustawa przewiduje, ale za 128 razem się udało. Dziewczynka zasnęła. Co miała począć ta mała istota. Hoggowa ją złamała.

Jeśli chcecie poczytać więcej o poczynaniach tej kobiety, znów odsyłam do Magdy Komsty.

Co ja zrobiłam z tą wiedzą? Oczywiście jako początkująca mamuśka, pragnąca pomóc mojemu dziecku w rozwoju, uwierzyłam, że maluch od początku swojego życia ma w świadomości zakodowane jak zasypiać samodzielnie, trzeba mu tylko pomóc sobie to uzmysłowić. Nie umiałam jednak słuchać płaczu Poli i tak, jeśli to zakichane szyszanie nie pomagało, kołysałam ile wlezie. Zresztą robię to do tej pory. Do tego przytulam, nucę kołysanki. Odkładam kiedy wiem, że śpi.

TE WAŻNE TRZY MIESIĄCE

Najważniejsze są pierwsze tygodnia życia dziecka. Rozwój wszelkich układów w organizmie, budowanie odporności, powolne poznawanie świata. W trzecim miesiącu mijają nieszczęsne kolki, które, UWAGA!, prawdopodobnie nie są spowodowane wyłącznie niedojrzałym układem pokarmowym, ale przede wszystkim nerwowym. Maluch w ten sposób reaguje na odebrane bodźce - im więcej ich za dnia, tym trudniej mu zasnąć i kolejny wieczór mamy z głowy. Mnie też brzuch boli z nerwów.
Istnieje nawet teoria czwartego trymestru, następnych trzech miesięcy życia dziecka, które w zupełności powinno się mu poświęcić. Tulić, głaskać, nosić, oswajać ze światem. Pisała o tym ostatnio Malwina z Bakusiowo.pl. Czwarty trymestr to czas na adaptację dzidziusia.

Szkoda, że ta wiedza przyszła do mnie dopiero teraz, po małym zachłyśnięciu się tą szaloną Tracy Hogg. Ale nic straconego.

Nie mam już wyrzutów sumienia, nie uciekam wzrokiem, kiedy ktoś mówi mi, że niepotrzebnie przyzwyczajam Polę do noszenia. Na dowód: bywają wieczory, kiedy dziecko moje drące się jak zwykle gardzi ramionami matki i uspokaja się w leżaczku. Samo! Bez moich ramion, tada!


* * *

Ten post zaczęłam pisać tydzień temu. Podczas jednego z tragicznych wieczorów, gdy Pola nie dawała się uśpić, zostawiłam ją i zamknęłam się w łazience. Odpaliłam Internety, poczytałam Magdę i biegiem poleciałam po Polę biorąc ją z rąk Artura. Poszłyśmy do salonu, zasiadła w leżaczku, uśmiechnięta od ucha do ucha. Obejrzałam w spokoju pół godziny filmu, a na znak ziewania Gwiazdy poszłyśmy do sypialni. Zasnęła po trzech bujnięciach, mocnym przytulaniu i dała się odłożyć za pierwszym razem. Co ty na to, pani Hogg?

To był ostatni wieczór, kiedy próbowałam uśpić Polę wtedy, gdy JA tego chciałam. Teraz pomagam jej zasnąć i uspokoić się, gdy tego potrzebuje, gdy widzę, że ma dość dnia. I to właśnie działa. 
Jeśli machacie właśnie głową z dezaprobatą, bo przecież niepotrzebnie przyzwyczajam do noszenia, to na koniec powiem wam tak: będę to robić, bo to fajne. Bo ona już nigdy w życiu nie będzie taka mała i bezbronna, bo potrzebuje mnie w tym właśnie momencie. Bo to jest taki czas dla nas, na budowanie jeszcze silniejszej więzi. I chociażbym miała ręce do ziemi, to będę sobie bujać to moje dziecko malutkie, kochane. Wąchać jej dziecięcą skórę i patrzeć w te ufne oczy.

Bo to jest nasz czas, jak u Lady Gugu, pod której postem mogę podpisać się rękoma i nogami. Za dwa-trzy lata sama napiszę podobny tekst. Będę wtedy super szczęśliwą mamą z super szczęśliwym dzieckiem. Zaręczam!


U nas najlepiej działa bujanie "na Bednarka", z uginaniem kolan w stylu reggae dance. 
A Wy? Jak się usypiacie? :)


  • Share:

Podobne posty

0 komentarze