Kawa na ławę: co mi w głowie siedzi?

By Żaneta Gy. - 19:04

Połowa tygodnia za mną, a ja nadal nie mam kolejnego posta. Do dziś. Dam Wam znać co u mnie, a że jestem na półmetku ciąży i w dodatku mam dużo czasu na rozkminy, nadaję że...
Źródło: pixabay.com

...NADAL JESTEM "SŁOMIANĄ WDOWĄ".
Mąż wraca na weekendy i myślę, że NIGDY W ŻYCIU nie zgodziłabym się na taką formę pracy dla niego na dłużej niż trzy miesiące. Właśnie pierwszy minął, powrót do Kalisza planowany na koniec kwietnia. Czekam i czekam! Rzucam życzeniami do świata, by ten termin uległ zmianie na wcześniejszy lub by chociaż czas szybciej mijał. Nie nadaję się na siedzenie tak długo samej. Rozmowy telefoniczne, nawet kilkugodzinne mi nie wystarczają. 
Odwiedzam inne babeczki mające wolny dzień, by pogadać "na żywo". Czytam i wyprowadzam psa. Jem o określonych porach. Co dwa dni chodzę na zakupy spożywcze, by mieć co jeść. Oglądam seriale i reklamy. Wszystko według zegarka. Już mi ta rutyna bokiem wychodzi. Nie pomaga nawet gadanie do zwierząt i kładzenie się do łóżka wcześniej spać (lub wstawanie z niego później niż zazwyczaj). Zapisałam się do szkoły rodzenia, by nie sfiksować.

...20 TYDZIEŃ CIĄŻY JEST FAJNY.
Brzuch się ładnie zaokrąglił. Samopoczucie jest dobre (nie biorąc pod uwagi wkurzającej rutyny i nudy). Bywa, że szybko się męczę na schodach, ale da się żyć. Wiemy już, że będzie dziewczynka, czyli jednak moja intuicja nadal istnieje! Wcale nie zrobiłam się brzydsza, choć pod oczami nie znikają paskudne sińce przeplatane żyłkami (powiedziano mi, że mam się pogodzić z za cienką skórą, ale nie umiem). Jakieś rady, ktoś, coś?
Najlepsze: od tygodnia czuję ruchy dzieciolka. Wierci się i kręci właściwie każdego dnia, bywa że godzinami! Tu pojawia się pytanie retoryczne: kopie, bo jej dobrze, czy raczej coś jej nie odpowiada? Poddaję się wnikliwej obserwacji. Podobno po jakimś czasie matka potrafi rozpoznać, kiedy dziecku jest komfortowo, a kiedy nie. Właśnie po odczuwaniu tych ruchów i małych kopniaków. Się okaże.

...NIE POTRZEBUJĘ NICZEGO INNEGO OPRÓCZ "LOVE, LOVE, LOVE".
Wzrosła w moim przypadku oglądalność telewizji. Grafik ustawiony jest na poranek i "Dzień dobry TVN", z którego za dużo nie wynoszę, bo staram się ogarnąć po porannej pobudce i wyprowadzaniu psa. Później cisza w eterze, coś sprzątam, czytam, jem. Zajmuję godziny pomiędzy i udaję przed sobą, że jest zarobiona, by wieczorem znów odpalić pudło i obejrzeć kilka serialowych tasiemców. No i reklamę Orange, którą emitują z częstotliwością tysiąc razy w trakcie doby, przez co później wwierca mi się w głowę "Love, love, love" śpiewane przez małą dziewczynkę, która dziwnym trafem nie trafia w dźwięk ani razu. Do momentu, gdy nie staje na scenie i ćwierka niczym wiosenny skowronek. Zdolniacha!

...NASTAŁA WIOSNA.
Odwołuję zimę. Trudno zapiąć mi się w zimowe płaszcze, więc powoli je żegnam i wkładam na dno szafy. Wiosennych póki co nie wyciągam, a to nie dlatego, że może nie miałabym ochoty. Obawiam się, że połowa nie będzie pasować, a nowych nie mam zamiaru kupować. Trwam na razie w tej sytuacji. Jednak adidasy już rządkiem stoją na półce z butami. Patrzę na pojawiające się zalążki kwiatów i staram się nie zwracać uwagi na kupy zostawione zimą przez psa i Męża ("śnieg przykrył i nie widać hehe", to teraz będą sprzątać). Myślę już o kupnie wózka.

...NIE UCZĘ SIĘ NOWYCH RZECZY.
Tak prawie. Przechodząc na zwolnienie i wolne od pracy planowałam, co zrobię siedząc w domu. 
Nauka robienia na drutach, samouczkowe lekcje angielskiego i francuskiego, zmiana szafy na funkcjonalną, odgracenie domu, tresura psa... Nie będę więcej wymieniać, by się nie pogrążać. Póki co najlepiej idzie mi  jednak czytanie książek i tzw. życie tu i teraz. Do tego obejrzałam dwa zaległe sezony "Sablewskiej sposób na modę" i uczę się od Kasi Bosackiej co kupować, by móc w zgodzie ze sobą powiedzieć "Wiem, co jem...".

...GADAM Z BRZUCHEM.
Więcej! Gadam z psem, kotem, sama do siebie. Staram się mówić ładnie i melodyjnie, w końcu dziecko słyszy mój głos i uczy się go rozpoznawać. Próbuję dbać o poprawność językową. Nie zmienia jednak faktu, że pies szczekając bez opamiętania na przechodniów za oknem milknie dopiero po siarczystym "ku*wa", a kot zrzuca tyle rzeczy z szaf i parapetów, że nie sposób nie krzyknąć. Trudno. Dziecko musi się przyzwyczajać do zmian głośności moich komunikatów, niech się przyzwyczaja od małego!

...CHCIAŁABYM OGARNĄĆ WYPRAWKĘ DLA MAŁEJ.
Dostałam ulotki ze szkoły rodzenia z pełną rozpiską. Szperam po Internetach i wyrabiam sobie opinię na temat tego, co faktycznie się przydaje, a co nie. Myślę i kluczę, powtarzam sobie jak mantrę, że im mniej, tym wcale nie znaczy gorzej. Czytam o Montessori i zabawkach z niczego. Po to, by zapominając o całej zaczerpniętej wiedzy, wpaść do lumpeksu i kupić pięć różowych ciuszków. Choć z założenia ubranka miałam mieć w kolorach uniwersalnych. Chcieć, a móc w tym wytrwać... Dobrze, że ZUS płaci jak chce i portfel świeci pustkami, bo szafa i pokój Małej już zaczęłyby pękać w szwach.

Poza tym...
Mnóstwo na innych blogach postów typu: "podsumowanie lutego", "Co mi przyniósł luty?", "Luty, luty i po lutym...". Fakt, mamy marzec. 
Wychodzę na przekór tym postom. Niech marzec przyniesie mi co chce, nie mam zamiaru go rozliczać. Tak jak i lutego, i wszystkich pozostałych miesięcy.

Tyle na dzisiaj. Mała znów kopie i nie wiem, czy odpowiadają jej moje rozmyślania, czy nie.

A Ty? Napadła Cię dzisiaj jakaś dumka?



  • Share:

Podobne posty

13 komentarze