Recenzja "Sztuki kochania..." i o tym kto nam powie, jak kochać?

By Żaneta Gy. - 20:49

Kocha się różnie. Czasami ogarnia szał namiętności, czasami patrzeć na siebie nie możemy i zachodzimy w głowę, co tak naprawdę mieliśmy w głowie wchodząc w związek z tą, a nie inną osobą. Bo chyba nie rozum...

Źródło: pixabay.com
Mija piąty dzień, kiedy mogę się nazwać słomianą wdową.

"Słomiana wdowa - kobieta zamężna, której mąż wyjechał gdzieś na jakiś czas, zostawiając ją samą"
-Wielki słownik j. polskiego

Taką jednak nie do końca, bo obok mnie ciągle człapie pies, a nocą na łóżko wskakuje kot i mruczy pod uchem.
Mąż zmienił pracę, dokształca się w innym mieście, a ja gadam do zwierząt. I tak jak kot stara się jak najbardziej ulżyć mi w tęsknocie, po prostu będąc blisko mnie, tak pies nieustannie przypomina, że "nie ma pana"! Od godz. 16.30 do 17.30 biega jak opętany do okien wypatrując, czy właściciel wraca z pracy i nawet musiałam zmienić indywidualny dzwonek Męża na ten dla wszystkich, bo zwierzę cieszyło się jak szalone słysząc znajome dźwięki. Ok, przyznaję - uroniłam niejedną łezkę. Teraz już się trochę przyzwyczaiłam, ale już się nie oszukuję. Kocham go tak, że mi głupio bez niego obok.

DLACZEGO KOBIETY PŁACZĄ, CHOCIAŻ NIE BOLI?

Co do tęsknoty - ona boli. Mniej lub bardziej.
Miłość też boli. Kochanie boli. Rozczarowanie boli. Inne negatywne emocje i uczucia też.
Wszystko to dźga taką szpilką małą w zatoki i łzy lecą same. U kobiet tych szpileczek są miliony. Pojawiają się przy reklamie, w której dziadek uczy się angielskiego, by móc przywitać się z wnuczką Angielką. Są wtedy, gdy najbliższa przyjaciółka płacze, a Ty nie umiesz jej pocieszyć. Gdy bardzo chcesz coś zrobić, ale nie możesz. Albo dostajesz w prezencie wymarzone buty, choć aż tak nie marudziłaś...

Przez całe życie będę pamiętać film, na którym poryczałam się po raz pierwszy. Dramat (oczywiście). "Kto pokocha moje dzieci" - historia umierającej matki, która w obliczu choroby i biedy (a także zupełnej nieporadności męża) postanawia oddać do adopcji swoje dziesięcioro dzieci. Chce uchronić je od nędzy i życia bez niej - ich jedynej opiekunki. Dramat jest tym większy, że sama szuka dla nich rodzin i czyni to jeszcze za życia. Z miłości, by miały godne życie bez niej...
Powiem krótko. Mama w bek. Siostry w bek. Ja chciałam być twardziocha, usiadłam na dywanie, by nikt nie widział i cicho ścierałam łzę za łzą. Nie brałam chusteczek, żeby nie było, iż też mnie ruszyło. Smarki chyba połykałam, ale były to czasy podstawówki, więc do wybaczenia i bez czepialstwa proszę.
Do pokoju wszedł tata i wybuchnął śmiechem:
-Synek, chodź zobaczysz, jak głupie baby ryczą!

Ryczą ryczą. Nie ma w tym nic dziwnego. Osobiście uważam, że mamy drugie serce w miejscu rozumu. Wystarczy czasem, że o czymś pomyślę i już broda drży, kolana miękną, a nos sam się zaciąga. Tak jest, no nie, Kobiety?

RYCZĘ, BO KOCHAM

Kochanie łatwe nie jest. Czasem wydaje nam się, że postępujemy jak należy, a nieświadomie ranimy osobę, na której nam zależy. Ile to razy kochankowie kłócą się ze sobą zawzięcie, z bielmem wściekłości na oczach, bo znów ich oczekiwania nie zostały zaspokojone... I wtedy ryk, bicie talerzy, rzucanie czym popadnie, bo przecież ty go tak kochasz, a on ma to gdzieś...
Mało kiedy związkowcy rozmawiają ze sobą szczerze. Nie mówimy sobie:
 "Chcę, żebyś mnie zabrał do kina",
tylko "Bo ty mnie nigdzie nie zabierasz!".
W pierwszym przypadku sprawa jest jasna: zabierasz ją do kina i oto panuje zgoda, można żyć dalej (chyba, że obrazi się, że to było z przymusu, ale błagam...). Z drugiego zarzutu nic nie wynika. Gdzie nie zabierasz? Na co? Po co? Przy okazji włącza się mechanizm obronny, bo przecież w tamtym tygodniu byliście na spacerze! W supermarkecie, ale zawsze...

Czasy jednak poszły do przodu. Rozwój gdzieś tam nieśmiało próbuje się przebić i wiemy już, że najlepsze związki to takie, w których się ROZMAWIA. Nie tylko o bieżących sprawach, dzieciach, głupim szefie i plotkach na temat sąsiada geja. Bo już o miłości rozmawia się trudno...

KOCHAJ. TYLKO JAK?

Wyobraźcie sobie rewolucję, jaką zapoczątkowała Michalina Wisłocka w swojej książce "Sztuka kochania". Odważyła się opowiedzieć kobietom o metodach antykoncepcji, uświadomiła je w sztuce seksu i co ważne - dała im prawo do orgazmów. Okazało się, że kobieta też może i wcale nie musi być traktowana jak maszynka do rodzenia dzieci! Wisłocka pisała też o miłości, bo co co to za seks i bycie ze sobą, gdy nie ma miłości...

Przyznaję, książki jeszcze nie przeczytałam. Jako dziecko trafiłam na nią na strychu rodziców. Podartą, bez połowy kartek. Przeczytałam akapit o tym, jak dziewczyna jadła wiśnie (czereśnie?) i pluła pestkami, rozmawiając ze swoim chłopakiem. Dostałam takich rumieńców, że szybko ją odłożyłam i uciekłam zawstydzona. Zapomniałam do niej wrócić, ale co się odwlecze... ;-)

Źródło: filmweb.pl
Jednakże byłam na filmie! Do kin trafił właśnie film "Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej". Na seans zabrał mnie Mąż (po wcześniejszej kłótni, że nie spędza ze mną czasu haha) i trafił w dziesiątkę! To świetny film o różnych obliczach miłości. Takiej wynikającej z podziwu do innej osoby, miłości w trójkącie, innej, zakazanej... Miłości podległej żony i zdradzającego męża. Osobiście uważam, że na Walentynki ta pozycja jest dużo lepsza, niż nowe przygody bezosobowej Anastasii i szarego Grey'a. ;-) Choć - uwaga! Wydaje mi się, że wszystkie walory filmu i nieśmiałe sugestie o tym, jak kochać, wyciągają tylko kobiety (sorry Mąż, wiem, że dla Ciebie to był kolejny fajny film).
Warto wybrać się na seans chociażby dla samej Magdaleny Boczarskiej, odtwórczyni głównej roli. Nawet w charakteryzacji starszej pani hipnotyzuje pięknymi oczami i po prostu świetnie gra.
Lubię takie filmy, choć przepisu na miłość w nim nie znajdziecie... Bo każdy z nas i każda miłość są inne.

Więc przygotujcie się do Walentynek i do kolejnych wspólnych dni!

Każdy chce kochać, ale tego nie uczą w szkołach. Od rodziców też nie zawsze się tego dowiemy, chyba że są świetnym małżeństwem i dają niezły przykład. W Internecie szaleją miliony miłosnych porad, ale umówmy się: niektóre są naciągane i normalnie beznadziejne. Nie działają.
Poza tym raz trafiamy na dziewczynę, która uwielbia niespodzianki, a raz na taką, która ich nie znosi.

Inspirujmy się, ale z głową. Zawsze lepiej sprawdzić, co lubi ta bliska nam osoba, próbować nowych rozwiązań, niż narzucać swoją wizję i dziwić się, że nie działa.
Warto się postarać, bo skoro kiedyś na nas trafił ten piorun i jesteśmy z sobą, to już musi coś znaczyć.
I przede wszystkim: ROZMAWIAJMY. 

Miłego zbliżającego się Dnia Walentego!

  • Share:

Podobne posty

4 komentarze